Pokłosie

Myślę, że świat to jedno wielkie kurewstwo i my tego nie naprawimy. Ale wiesz co? Nie dołożymy do tego ręki.

Do wsi po ponad 20 latach wraca z Ameryki Franciszek Kalina, by na wakacjach odwiedzić swojego brata. Na miejscu odkrywa, że Józek nie jest darzony zbytnią sympatią przez swoich sąsiadów. Przyczyną tego konfliktu było wyciągnięcie z drogi nagrobków, które utwardzały drogę. Były to nagrobki z żydowskiego cmentarza. Powoli bracia odkrywają ponurą tajemnicę wsi, z mordowaniem Żydów w tle.

Był taki czas, że Władysław Pasikowski kręcił filmy, które z jednej strony miały mocną treść i dość głęboko pokazywały naszą rzeczywistość po transformacji, gdzie wszystko wywróciło się do góry nogami, a sprawiedliwość, moralność i przyjaźń okazały się nic nie wartymi słowami, których definicję można znaleźć w słownikach i encyklopediach (nie znano wtedy Internetu i Wikipedii). A że przy okazji widownia chciała to obejrzeć, reputację reżyser miał wysoką za odwagę i bezkompromisowość. Dlatego na następny film Pasikowskiego trzeba było czekać ponad 10 lat (po drodze był znakomity serial kryminalny „Glina”).

poklosie1

„Pokłosie” (pierwotnie film miał nosić tytuł „Kadisz”) trafił do kin z metką niewygodnego, antypolskiego i mocnego kina. Jednak reżyser wie jak to opowiedzieć, żeby zaciekawić i nie była to tania publicystyka. Dlatego ubrane jest to w konwencji kryminału/thrillera, gdzie tajemnica jest bardzo powoli, ale konsekwentnie odkrywana, czuć atmosferę szczucia i bezsilności (samochód). Nie brakuje ponurych zdjęć Pawła Edelmana (zwłaszcza scena w garbarni czy wykopywanie kości w nocy) oraz dobrego montażu (przeplatanie scen w archiwum urzędu z układaniem nagrobków na polu). Plus jeszcze do tego naprawdę  dobre dialogi (choć ostatnio mało klną, ale to nie jest wada), bardzo sprawna realizacja i konsekwencja w tworzeniu tej opowieści.

poklosie2

Jednak ten film nie miałby nawet połowy tej siły, gdyby nie aktorstwo. Początkowo główną rolę Józka miał zagrać Bogusław zwany Franzem, ale nie dogadali się panowie i nie wyszło. A zamiast niego jest Maciej Stuhr. Już słyszę te śmichy, że błazen, że się wygłupia i w poważnych rolach jakoś go nie wyobrażamy.  Ale poprzedni rok dla tego aktora był przełomowy, bo zarówno w „Obławie” jak i w „Pokłosiu” pokazuje nie przeciętny talent, grając „ostatniego sprawiedliwego”, który postępuje zgodnie z własnym sumieniem. Szkalowany, szczuty nie poddaje się. Partnerujący mu Ireneusz Czop jako starszy brat Franek jest bardziej zdystansowany, ale potem wkręca się i pomaga mu w wyjaśnieniu sprawy. Obaj panowie tworzą naprawdę świetny duet. Poza nimi należy też wyróżnić Jerzego Radziwiłowicza (proboszcz, sojusznik braci), Zbigniewa Zamachowskiego (sierżant Nowak, komendant policji) oraz mocno zapadający w pamięć epizod Danuty Szaflarskiej (zielarka), a jej opowieść o tym, jak doszło do zbrodni naprawdę zapada w pamięć.

poklosie3

Jeśli ktoś uważał, że Władysław P. sobie nie da rady po tak długiej przerwie, nie miał racji. „Pokłosie” to udany powrót do kina, a jednocześnie przykład pokazywania nas z tej perspektywy i strony, o której chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. My, Polacy nie jesteśmy takimi świętymi za jakich chcielibyśmy się uważać. I dobrze, że jeszcze takie filmy powstają.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz