Biografie sławnych ludzi zawsze interesowały innych, także filmowców. Martin Scorsese nakręcił wiele biografii („Wściekły byk”, „Kundun”), ale najcięższym kalibrowo filmem w tej kwestii pozostaje „Aviator”. Jest to historia Howarda Hughesa – milionera, który zdecydował się zdominować rynek lotniczy.

Reżyser skupił się na latach 1923-47, czyli czasów największej aktywności tego ekscentrycznego milionera (od realizacji „Aniołów piekieł” aż do lotu Herkulesa), tworząc prawie 3-godzinny fresk o geniuszu balansującym na granicy szaleństwa. Reżyser pokazuje i rozkłada na czynniki pierwsze osobowość Hughesa, którego nie było w stanie złamać nic i zawsze dostawał to, co chce. Nie ważne czy chodzi tu o realizację filmu, kobiety czy pieniądze. Całość robi epickie wrażenie, zaś sceny lotnicze (kręcenie „Aniołów piekieł”, lot samolotem szpiegowskim i katastrofa) robią ogromne wrażenie. Całość ogląda się znakomicie, choć pewne wątki są ledwo zasygnalizowane. Zdjęcia i montaż są rewelacyjne (m.in. sceny przesłuchań komisji Brewstera czy przybycie Hughesa na premierę), muzyka z epoki pasuje do realiów i dopełnia klimatu, a sama historia nie jest w żaden sposób schematyczna czy szablonowa. A obsesję bohatera są bardzo przekonująco pokazane.

Jeśli zaś chodzi o aktorstwo, reżyser wybrał prawdziwą śmietankę. Hughesa świetnie zagrał Leonardo DiCaprio w pełni pokazując jego obsesje (mycie rąk), lęki i paranoje, a jednocześnie pewnego siebie marzyciela, który dokonywał rzeczy niemożliwych. Jest to prawdopodobnie najlepsza rola w dorobku tego aktora. Drugi plan też jest wręcz przebogaty, a znani aktorzy jak Willem Dafoe czy Jude Law pojawiają się w epizodach. Jednak na tym planie dominuje zjawiskowa i fantastyczna Cate Blanchett jako Katherine Hepburn – silna, pewna siebie i temperamentna. Poza nią warto też zwrócić uwagę na Alana Aldę (skorumpowany senator Brewster), Iana Holma (prof. Fitz), wracającego do formy Aleca Baldwina (Juan Tripp, szef Pan Am) i Johna C. Reilly’ego (księgowy Noah Dietrich).
Scorsese tym filmem mi naprawdę zaimponował i pokazał, że wrócił do formy, kręcąc jeden ze swoich najlepszych filmów. I nie ma w tym przesady.
8/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski

