

Mówi się, że trudno jest nagrać drugą płytę, które byłaby w stanie dorównać poziomem debiutowi. Czy w przypadku Francuzki ZAZ się udała ta sztuka?
Niby jesteśmy stylistycznie w tych samych klimatach, co przy debiucie, choć nie do końca i widać pewne nowe dźwięki i delikatną elektronikę, która mocniej daje o sobie znać. Czy to źle? Nie, bo całość nadal brzmi po prostu uroczo. Jednak jest tu większe zróżnicowanie, choć i nie zabrakło jazzowego zacięcie wsparte gitarą i skrzypcami („Oublie loulou”), skocznych i szybkich melodii („Comme si, comme sa”, „Toujours”), czy stonowanych ballad („Si” z fortepianem czy gitarowe „La lessive”). Ale jak wspomniałem więcej ma do powiedzenia elektronika jak w singlowym „On ira”, idący w stronę melodii z wesołego miasteczka „J’ai tant escamote” czy „Gamine”), ale jest ona bardzo delikatna i ciepła. Więcej tutaj jest pogodnych i sympatycznych melodii, choć nie jest tu aż tak magicznie jak przy debiucie, który bardziej mi się podobał. Gdzieś od połowy zrobiło się trochę zbyt podobnie i na jedno kopyto.
Co do reszty, tu nie ma się czego przyczepić. Głos nadal jest przyciągający, francuski brzmi ładnie, zaś teksty trzymają poziom. Nie znaczy to, że jest to kompletnie nieudany materiał. „Retro Verso” jest zwyczajnie dobre, choć liczyłem na więcej.
7/10
Radosław Ostrowski
