Przejrzeć Harry’ego

Harry Block jest nowojorskim pisarzem, które książki spotykają się z bardzo dobrymi recenzjami i każda jest autobiograficzna. Jednak autor przeżywa kryzys twórczy. W dodatku ma zostać nagrodzony przez szkołę, która go wiele lat temu wywaliła i nie ma z kim pójść. Więc wynajmuje prostytutkę, pojawia się też dawny znajomy Richard i porywa swojego syna Hilly’ego.

harry1

Woody Allen raz jeszcze o swoich obsesjach i demonach – niestabilne relacje z niestabilnymi kobietami, lęki egzystencjalne, moralność artysty. Przy okazji nadal szydzi ze swojego żydowskiego pochodzenia, religijności, fanatyzmu i swoich lęków. I tak jak w „Annie Hall” łamana jest chronologia, a świat powieści przeplata się z rzeczywistością, a jednocześnie nie brakuje tutaj wnikliwej obserwacji i gorzkiej refleksji. Dostajemy też portret wyjątkowo neurotycznego i niedojrzałego faceta, który jest w pełni świadomy swoich wad i nie potrafi tego zmienić. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest przyjęcie tego do wiadomości i zaakceptowanie tego faktu. Poza precyzyjnym i pomysłowym scenariuszem oraz wizjami świata literackiego bohatera (wizyta w Piekle imponuje), mamy typową, jazzową muzykę, rwany montaż, który przeskakuje parę sekund naprzód (co może wielu osobom przeszkadzać), Nowy Jork oraz masę bluzgów, co w przypadku tego reżysera jest zdecydowaną rzadkością.

harry2

Allen po raz kolejny wciela się w typową dla siebie postać i jest w tym genialny. Potrafi on wzbudzić sympatię i współczucie, choć nie jest to sympatyczna postać. Pojawia się też kilkoro aktorów znany z innych filmów Allena jak Judy Davis (znerwicowana Lucy), Mariel Heminghway (Beth Kramer, przedszkolanka) czy Julie Kavner (Grace), zaś literackie alter ego Harry’ego jest grane przez m.in. Stanleya Tucci, Tobeya Maguire’a czy Robina Williamsa, który był jakiś niewyraźny. Za to kapitalnie wypadli jeszcze Kirstey Allen (Joan, mściwa psycholog), Billy Crystal (Larry) i Elisabeth Shue (Fay, studentka).

Obok „Strzałów na Broadwayu” to najlepszy film Allena lat 90. Wypadkowa „Annie Hall” i „Alicji” polana typowo allenowskim sosem. Kapitalne kino.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz