Mike + The Mechanics – Mike + The Mechanics

Mike__The_Mechanics

Jeżeli członek progresywnej kapeli, decyduje się założyć popową kapelę, zawsze jest pytanie o co tu chodzi. Tak zrobili muzycy grupy Asia, ich szlakiem podążył Mike Rutheford – basista zespołu Genesis, gdzie po odejściu Steve’a Hacketta zaczął tez grać na gitarze elektrycznej. Kiedy Genesis poszło w stronę bardziej popowego brzmienia, Rutheford doszedł do wniosku, by zadziałać na własny rachunek i założył kapelę Mike and the Mechanics (zapisywana też Mike + The Mechanics). Poza Ruthefordem, który poza graniem na basie/gitarze, był też kompozytorem zespół tworzyli: klawiszowiec Adrian Lee, perkusista Peter Van Hooke oraz dwaj wokaliści: Paul Young i Paul Carrack (na płycie śpiewają swoje utwory na zmianę). W tym składzie w A.D. 1985 roku wydali swój debiut.

Za produkcję odpowiadał Christopher Neil, który współpracował m.in. z a-ha, Celine Dion czy Shakin’ Stevensem. Pytanie tylko czy po latach ten album może się wybronić, choć formuła na dobry, popowy album wydaje się prosta: chwytliwe melodie; proste, lecz nie naiwne teksty; świetny wokal (przynajmniej przyzwoity) i producent z głową na karku. Już otwierający całość „Silent Running” – pierwszy przebój ma to wszystko. Delikatna gra klawiszy, proste i rytmiczne granie sekcji rytmicznej, nakładające się w refrenie wokale oraz gitarowy riff w środku, a mocniejszy na koniec. A że wstęp trwa prawie dwie minuty i zaczyna się od dziwnych dźwięków, to inna kwestia. Choć perkusja oraz elektronika zdradzają wiek płyty (słychać to chyba najmocniej w „All I Need is a Miracle” z wstępem trochę pachnącym new romantic), to jednak brzmi ona chyba szlachetnie i trochę mniej plastikowo od dzisiejszego grania.

Dodatkowo jeszcze wplecione zostały dodatkowe dźwięki (m.in. cykanie świerszczy w nastrojowym „Par Avion” – te klawisze naprawdę robią nastrój –  gdzie śpiewa trzeci wokalista – John Kirby czy „strzelająca” perkusja w bardziej rockowym „Hanging by a Threat”, gdzie klawisze są w środkowej części zgrane z klawiszami), a prostota zmieszana z finezja. Jeśli ktoś chce potańczyć, to mamy „I Get the Feeling” z dęciakami do towarzystwa, preferujący dynamikę polubią „Take the Reins” z akustyczną gitarą oraz chórkami w tle, chyba że szukamy nastrojowych melodii, to czymś takim jest wręcz epickie „You’re Are the One” czy „A Call to Arms” (niewykorzystana melodia  grupy Genesis).

Wokale tutaj bazują na kontraście: mocny Carrack kontra delikatny Young. Panowie nie mają żadnego wspólnego utworu, co na pewno byłoby dodatkową atrakcją do spółki z naprawdę ambitnym tekstem (dotyczy to „Silent Running”).

Debiut Mike’a Rutherforda z nowym projektem okazał się jedną z większych niespodzianek roku 1985. I mimo upływu prawie 30 lat, jakoś nie chce się zestarzeć, jakby pokazywał: tak należy robić pop. Reszta jest historią, którą spróbuje wam przybliżyć.

8,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz