
Ten młodzik nagrywa płyty bardzo rzadko – ostatnia pojawiła się w 2006 roku, ale jak już się pojawia robi zamieszanie swoim melancholijnym klimatem oraz delikatną grą na gitarze. Irlandczyk Damien Rice wsparty przez legendarnego producenta Ricka Rubina wydaje swój zaledwie trzeci album.
„My Favourite Faded Fantasy” wydaje się powtórką z rozrywki, gdzie dominują delikatne dźwięki oraz poruszający wokal. Piosenek jest tylko osiem, ale za to są dość długie. Rubin wnosi tutaj odrobinę brudu (przesterowana gitara elektryczna w utworze tytułowym), obowiązkowego fortepianu oraz delikatnych skrzypiec (najsilniej rozbrzmiewają w drugiej połowie „It Takes A Lot To Know A Man”). Innymi słowy, jest bardzo delikatnie, intymnie, może nawet trochę monotonnie, ale klimatu nie można odmówić żadnej z kompozycji. Nie znaczy to, że nie ma ciekawych fragmentów (uderzający finał „The Box” ze skrzypcami, mocną perkusją i trąbkami czy piękne klawisze oraz flety w „Trusty and True”), jednak dla wielu może nie wystarczyć cierpliwości, by dotrzeć do tych fragmentów.
Piękny nastrój, bardzo charakterystyczny głos oraz naprawdę interesujące teksty tworzą bardzo interesująca mieszankę. Niby tylko osiem piosenek, które zaczynają się niemal tak samo, ale na mnie to bardzo mocno działa. Rubin jako producent ostatnio zaskakuje brzmieniem mniej agresywnym (ostatni album Angusa i Julii Stone), co jest bardzo in plus. Jesień rzeczywiście w tym roku jest bogata, dla mnie aż nadto.
8,5/10
Radosław Ostrowski
