Wolny strzelec

Louis Bloom jest facetem, który desperacko próbuje znaleźć sobie jakąkolwiek pracę. Przypadkowo jest świadkiem jak ekipa telewizyjna filmuje wypadek, w którym dochodzi do pożaru. To naprowadza go na pomysł zostania kamerzysta, który będzie przekazywał materiały dla telewizji. A jak wiemy, media lubią krwawe rzeczy, prawda?

wolny_strzelec1

Dan Gilroy, który debiutuje na stanowisku reżysera jest bratem cenionego scenarzysty Tony’ego Gilroya postanowił opowiedzieć o człowieku, który postanowił spełnić swój amerykański sen. Tylko że jest to kariera po trupach. Dosłownie, gdyż ten mężczyzna czasami podstępem filmuje wypadki, ofiary strzelanin i nie ma żadnego moralnego kręgosłupa. Widać to najbardziej w drugiej połowie filmu, gdy mężczyzna przed policją trafia na miejsce zbrodni, a potem próbuje sfilmować aresztowanie sprawców (wcześniej ich obserwował, bo inaczej nie miałby żadnego materiału). Wtedy film idzie w stronę mocnego thrillera i trzyma mocno w napięciu. Atmosferę potęgują jeszcze bardziej mroczne zdjęcia Roberta Elswita (Los Angeles nocą wygląda naprawdę paskudnie) oraz muzyka. Pewną wartością może być satyra na współczesne media, które kochają przekazywać brutalne i krwawe rzeczy, bo dzięki temu mają wysoką oglądalność, ale to jest tak grubymi nićmi szyta i prowadzone w dość prosty sposób (jeden wydawca ma zasady etyczne, ale szefowa TV nie przejmuje się tym wcale), że aż robi się wtedy dość nudnawo.

wolny_strzelec2

Jednak wtedy pojawia się Jake Gyllenhaal, który dominuje i jest po prostu wyborny. Lou to psychopata, który konsekwentnie próbuje zrealizować swój amerykański sen po trupach. Wydaje się opanowany i spokojny, ale pod tym wszystkim kryje się obojętny karierowicz walczący o kasę i uznanie. Jednym spojrzeniem jest w stanie zaskoczyć. I to on kradnie całym sobą ten film. Reszta jest dość solidna (najbardziej wyróżnia się Riz Ahmed jako marzący o karierze dziennikarskiej Rick), a kilka znanych twarzy jest zawsze miłe dla oka takich jak Bill Paxton (konkurent Joe Loder) i Rene Russo (szefowa telewizji Nina Romana).

wolny_strzelec3

Gilroy jako debiutant radzi sobie nieźle, a Gyllenhaal jest największym skarbem jaki dla tego filmu może trafić. One Man show, którego przegapić po prostu nie można.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz