Gran Torino

Walt Kowalski – stary, zrzędliwy pierdziel mieszkający w dzielnicy pełnej Azjatów. Nikt go nie lubi, wali prosto z mostu, rodzina liczy tylko na jego spadek i uważa go za niedołęgę. Pewnego wieczora pomaga młodemu chłopakowi znad przeciwka, który dostaje łomot od swojego kuzyna-gangstera. Ta relacja okazuje się bardzo istotna.

gran_torino1

Ostatni film Clinta Eastwooda z Clintem Eastwoodem w roli głównej. A jest to typowy Eastwood – małomówny, niepoprawny twardziel mocny nie tylko w gębie. W końcu gra Polaka (Matki Boskiej ani polskiej flagi nie widziałem) – może troszkę stereotypowego, czyli niepokornego, krnąbrnego i ostrego, ale i tak jest wiarygodny do końca. Sama historia jest tak przewidywalna, że nic nie jest w stanie tego zakryć. Ani niepoprawne politycznie dialogi, ani sarkastyczny humor, nawet rodzina Hmongów (taki lud z Wietnamu i Chin – było jeszcze trzecie państwo, ale wyleciało mi z głowy) wydaje się typowa. Ciapowaty syn, mądrzejsza siostra i babcia mówiąca tylko w swoim języku. Wiadomo jak się potoczy – Walt stanie się mentorem dla dzieciaka, który stanie się prawdziwym facetem, a narwanych gangsterów czeka zasłużona sprawiedliwość. aktorsko jest w porządku – bez jakiś błysków, ale i bez poważnej wtopy.

gran_torino2

Ale zakończenie przełamuje ten film, który byłby tak naprawdę jednym ze średniaków. Tam Clint kpi i ośmiesza przemoc (więcej nie powiem). Choćby dla niego warto zobaczyć tą konwencjonalną opowieść o starym pierdzielu, który tak naprawdę jest spoko gościem. Tylko jest jeden warunek – nie wkurwiajcie go.

gran_torino3

6,5/10

Radosław Ostrowski

nadrabiam_Eastwooda

Dodaj komentarz