Obywatel roku

Nils Dickman jest przeciętnym facetem, który zajmuje się odśnieżaniem dróg. Za swoje zasługi został nagrodzony tytułem obywatela roku. Jednak jego spokojne i opanowane życie zmienia się. Jego syn Ingmar, który pracował na lotnisku, zostaje zamordowany na skutek gangsterskich porachunków. Na wieść o tym, mężczyzna chce znaleźć sprawcę całego zamieszania i odesłać do krainy wiecznych łowów.

obywatel_roku1

Gdyby taką historię nakręcono w Stanach Zjednoczonych, główną rolę zagrałby Liam Neeson, a seans byłby jedną wielką, krwawą mordownią. Jednak norweski reżyser Hans Petter Moland osadzając w realiach swojego kraju idzie w zupełnie innym kierunku. To czarna komedia, chociaż humor nie spodoba się wszystkim – trupy padają tu często (po śmierci każdego z nich pojawia się czarna plansza z nekrologiem), a jedna krwawa akcja odbija się na życiu innych. Spirala przemocy się rozkręca, a zemsta przynosi nieoczekiwane skutki – jak w filmach braci Coen, gdzie pozornie proste plany musiały się bardzo mocno spier… eee, komplikowały się.

obywatel_roku2

Poza wątkiem zemsty reżyser uważnie przygląda się swojemu krajowi. Norwegia to jak wiemy państwo opiekuńcze, które chroni swoich mieszkańców – nawet więzienia są tutaj najprzyjemniejszymi więźniami świata, gdzie nie ma gwałtów, a warunki są bardzo przyjemnie. Nic dziwnego, że to raj, także dla gangsterów, którzy czują się tu bezpiecznie. Jednak pod tą tolerancyjną maską kryje się nietolerancja, homofobia (dwóch gangsterów ukrywa swój homoseksualizm), hipokryzja oraz niedotrzymywanie słowa. Przemoc tutaj jest też rozkręcana wskutek pochopnych działań – tutaj najpierw się zabija, a dopiero potem zadaje pytania.

obywatel_roku3

Nawet jeśli opowieść jest odrobinę przerysowana, a pokręcone poczucie humoru nie trafi do wszystkich, to poza krwawym finałem są dwa mocne atuty: zimowy klimat (przypominający „Fargo”) oraz świetne aktorstwo. Tutaj przewodzi niezawodny Stellan Skarsgaard, będący zarówno bezwzględnym mścicielem z mocnymi pięściami, żądzą zemsty oraz tłumionym bólem. Zimne spojrzenie mówi więcej niż słowa i potrafią przerazić. Drugim strzałem jest tutaj Pal Sverre Hagen w roli bezwzględnego szefa wszystkich szefów, któremu się nie układa z żoną, ma obsesję na punkcie ekologicznego stylu życia i jest bardzo impulsywny. Kontrastem jest tutaj honorowy serbski gangster Papa (Bruno Ganz) – opanowany, słowny i spokojnie przygotowujący swoją zemstę.

obywatel_roku4

„Obywatel roku” to z jednej strony krwawa czarna komedia, z drugiej krytyka modelu państwa opiekuńczego. Rzadko zdarza się taka kombinacja tak jak rzadko pojawia się w Polsce mroźna zima, ale fani skandynawskich produkcji powinni czuć się jak w domu.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz