Ziarno prawdy

Trylogia o prokuratorze Teodorze Szackim autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego to idealnie skrojony materiał na film, gdzie nie brakuje skomplikowanego dochodzenia, wyrazistych postaci, ironicznego humoru oraz trafnej diagnozy społecznej. Wiedział już o tym Jacek Bromski, który – w dość nieudolny sposób – przeniósł na ekran pierwszą część, czyli „Uwikłanie”. Reżyser wtedy uznał, że jest mądrzejszy i pozmieniał wszystko – od rozwiązania i intrygi, po miejsce akcji i płeć głównego bohatera. Jak można było tak świetną książkę przenieść w tak beznadziejny sposób? Do dziś nie jestem w stanie wytłumaczyć. Dlatego gdy pojawiły się wieści o planach ekranizacji „Ziarna prawdy”, miałem pewne nadzieje, ale i spore obawy.

Tym razem prokurator Teodor Szacki zostaje przeniesiony na zadupie, czyli do Sandomierza. Nie jest to jednak tak pięknie wyglądające miasto jak w „Ojcu Mateuszu”. Zamiast spokoju, ciepła oraz wyciszenia, mamy trupa, znalezionego na ulicy. Ofiarą jest Elżbieta Budnik – działaczka społeczna, żona niezbyt lubianego Grzegorza Budnika. Przy śledztwie prokuratorowi pomaga koleżanka z pracy – Basia Sobieraj oraz stary policyjny wyga Leon Wilczur.

ziarno_prawdy1

Lankosz w przeciwieństwie do Bromskiego, ogląda współczesne kryminały i mocno się na nich wzoruje. Najbardziej widoczne jest podobieństwo do Davida Finchera – od czołówki przez stronę wizualną, pełną mroku i półmroku aż po elektroniczną muzykę. Sandomierz pokazany jest tutaj jako miasto tajemnic, nierozliczonej oraz skomplikowanej przeszłości, gdzie nienawiść do Żydów, nacjonalizm są iskrą zapalną. Pod tym względem Lankosz (razem z Miłoszewskim, który jest współautorem scenariusza) trafnie diagnozują naszą mentalność. Intryga dość wolno, ale konsekwentnie jest poprowadzona (środek bywa troszkę usypiający), dialogi pełne ironicznego humoru, chociaż rozwiązanie całej łamigłówki nie należy do łatwych i zaskakuje. Problemem może być łatwa dezorientacja z powodu nadmiaru tropów, ale na to już nie poradzę.

ziarno_prawdy2

Reżyser zna materię i zaskakująco dobrze prowadzi aktorów, chociaż nie wszystkich. Trudno było dobrze wybrać aktora do roli prokuratora Szackiego, zwłaszcza że jest to dość niesympatyczna postać. Chłodny profesjonalista, zdystansowany i pewny siebie służbista, dla którego prawo jest świętością, traktujący kobiety dość przedmiotowo – jak wzbudzić sympatię u takiego ponuraka? Robert Więckiewicz dobrze oddaje charakter Szackiego, który dobrze odnajduje się tylko podczas prowadzenia śledztwa i chyba nie zależy mu ani na szacunku, poklasku czy prestiżu, ale na wykonaniu swojego zadania. I to jest oddane przekonująco, ale jak takiemu facetowi kibicować? No nie da się. Znacznie ciekawszy jest Jerzy Trela jako miejscowy gliniarz Wilczur, który służy mu za przewodnika po mieście. Także epizody Arkadiusza Jakubika (kolekcjoner broni białej Janek Wiewiórski), Piotra Głowackiego (wariat) czy Jacka Poniedziałka (profiler Klejnocki) zapadają mocno w pamięć.

ziarno_prawdy3

Tego nie da się powiedzieć o rolach żeńskich. Irytująca Aleksandra Hamkało (Klara, kochanka Szackiego) pojawia się tutaj tylko po to, żeby się rozebrać. Owszem, jest na co popatrzeć, ale kiedy zaczyna mówić, to chce się, żeby jak najszybciej się zamknęła. Z Magdaleną Walach problem jest inny – prokurator Barbara Sobieraj po ścięciu materiału wyjściowego (była kluczową postacią w życiu prywatnym Szackiego), jest tutaj zwyczajnie niepotrzebna i zbędna. I te dwa błędy, psują frajdę z oglądania.

ziarno_prawdy4

Gdybym miał porównywać „Ziarno prawdy” do „Uwikłania” Bromskiego, film Lankosza jest jakieś tysiąc razy lepszy. Ale powiedzmy to sobie wprost – reżyser miał bardzo nisko zawieszoną poprzeczkę, więc przeskoczenie jej nie było żadnym problemem. Sam film podobał mi się, jednak książka (jak zawsze) była lepsza. Sami zobaczcie (przeczytajcie), bo wyszedł co najmniej przyzwoity kryminał, nawet jeśli jest kalką tego, co najlepsze.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz