Nie raz i nie dwa słyszałem, że życie pisze najlepsze scenariusze. Ale nie zawsze te scenariusze przekuwają się na dobre filmy. Takim przykładem stała się „Chemia” – film inspirowany życiem Magdaleny Propokowicz, założycielki fundacji Rak’n’Roll, kobiety z nowotworem, która mimo choroby urodziła dziecko i żyła pełnią życia.
W filmie „Chemia” Magda to Lena – zwykła dziewczyna, która odchodzi z korporacji i przypadkiem poznaje Benka – fotografa, niepogodzonego ze śmiercią ojca. Przypadkowe spotkanie, które staje się dla dwojga tylko niezobowiązującą znajomością. Przynajmniej na początku – ciąża, ukrywany przez facetem rak, wreszcie ślub, chemioterapia i walka do końca. Wydawałoby się, że to istny samograj, ale Polacy są w stanie nawet takie proste rzeczy spier****.
Debiutujący w roli reżysera operator Bartosz Prokopowicz – tak, zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, nie do końca wiedział chyba jak ugryźć tą historię. Rozumiem, że to była próba pokazania w innym, mniej przygnębiającym stylu. Dlatego mamy dużo kolorów, bieganinę na plaży, ślub iście góralski z kuligiem i delikatne piosenki w tle (Hozier, Czerwone Gitary, Mikromusic). A żeby było jeszcze bardziej intrygująco, pojawiają się rysowane wstawki pokazujące działanie raka w organizmie. Kłótnie, bezsilność, brak wsparcia – tylko, że jakieś takie nieangażujące, zbyt lightowe. Swoje lęki Benek z Leną piszą sprajem w ciemnym domu albo próbują wykrzyczeć swój ból czy chodzenie od lekarza do lekarza bez nadziei na cokolwiek.
„Chemia” także pod względem aktorskim rozczarowuje. I nie jest to wina aktorów, tylko bardzo, BARDZO miałkiego scenariusza. Agnieszka Żulewska z Tomaszem Schuhardtem miotają się na ekranie i próbują wykrzesać emocje z papierowych, niewiarygodnych bohaterów. Tak naprawdę z całej obsady broni się ironiczna Danuta Stenka (dr Sowa) oraz niezawodny Eryk Lubos (ks. Panda, brat Benka), którzy ubarwiają ten film.
Chciałbym powiedzieć coś dobrego, ale „Chemia” jest tak słaba i interesująca niczym obrady Sejmu. Wiele krzyku, treść skąpa, a satysfakcja znikoma. Niech pan Prokopowicz zostanie przy zdjęciach, gdyż to mu lepiej wychodzi.
3/10
Radosław Ostrowski