Crisis in Six Scenes

Mały ekran od dłuższego czasu przyciąga uwagę wielkich twórców kinowych. Tym razem doszło do kolaboracji Amazona z samym Woodym Allenem. Mistrz komedii zrealizował krótki serialik z sześcioma odcinkami toczącymi się w latach 60., podczas rewolucji społecznej.

crisis_in_six_scenes1

Głównym bohaterem jest pisarz Sidney Muntzinger, próbujący zrealizować serial dla telewizji. Mieszka razem z żoną, zajmująca się prowadzeniem terapii małżeńskiej oraz klubem literackim. Spokojne i dość monotonne życie zostaje przerwane, gdy do ich domu włamuje się młoda dziewczyna, Lenny Dale – rewolucjonistka ścigana przez policję.

crisis_in_six_scenes2

Krótka forma i czas trwania (odcinki nie przekraczają nawet 30 minut) powinny sprzyjać seansowi, który bardziej przypomina podzielony film. W zasadzie mamy to, z czego Allen jest znany: trójkąt miłosny, próba ucieczki na Kubę, zderzenie światopoglądowe, próba satyry na mentalność i telewizję. Wiecie, co jednak jest najgorsze? Że to wszystko wygląda jak to siódma woda po kisielu i brakuje tego, co było najmocniejszą bronią Allena: ironiczny humor. I nawet jeśli są tutaj ciekawe pomysły, zostają one brutalnie przerwane i zabite w zarodku. Satyra na telewizję zostaje ograniczona do refleksji, że ogłupia, sceny negocjacji z telewizją są przewidywalne, a animozje wobec Sida oraz Lenny drażnią. Bo ile można słuchać, że ona zżera wszystko, czego on chce. Nawet terapia, gdzie są dwie poróżnione pary nie wypala. Jest też scena pościgu i ucieczki przez skakanie z dachów, ale nawet to nie angażuje. Dopiero finałowe pandemonium, gdzie dochodzi do klinczu wszystkiego ze wszystkimi dochodzi do komediowej eksplozji, ale to za mało, by mówić o udanym tytule. Wszystko jakieś takie błahe – nawet jazzowa muzyka w tle nie oddziałuje tak mocno jak kiedyś.

crisis_in_six_scenes3

Aktorsko jest bardzo, BARDZO średnio. Nie pomaga udział samego Allena w roli głównej, który gra typowego Allena – neurotycznego paranoika, mającego obsesję na punkcie wszystkiego i wszystkich. Tylko, że stało się to tak irytujące, że oglądanie Woody’ego na ekranie sprawia niemal ból istnienia. Nieco lepsza jest Elaine May jako żona Kay, która tak naprawdę jako jedyna wydaje się rozsądną postacią, chociaż jej próby terapeutyczne są dość… ekscentryczne. I tak najbardziej interesująca w tym całym zestawieniu jest Miley Cirus jako oddana sprawie rewolucjonistka. Prawdziwa baba z jajami, walcząca jednak z całym światem.

crisis_in_six_scenes4

W końcu trzeba to głośno powiedzieć – Woody Allen znalazł się w kryzysie twórczym i ten serial jest tego najmocniejszym dowodem. Mam wrażenie, że mój ulubiony reżyser powinien zrobić sobie krótką przerwę, by odzyskać swoją dawną formę. Omijajcie szerokim łukiem.

4/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz