Duke of Burgundy. Reguły pożądania

Gdzieś na małej prowincji mieszka Cynthia – naukowiec, zajmująca się motylami. Nie jest już młodą kobietą, do której przychodzi Evelyn. Nie jest to jednak typowa służąca, ale kochanka „wcielająca” się w role zdominowanej. Od kiedy trwa ten związek, nie wiemy, ale coraz bardziej widać znużenie u Cynthii. Tylko nie zdradza się z tym, ale jak długo wytrzyma?

duke_of_burgundy2

Peter Strickland zwrócił moją uwagę udanym „Berberian Sound System”, gdzie bawił się w kotka i myszkę z fanami kina giallo. Tutaj jednak skręca w stronę kobiecego sado-maso, czyli bardzo mrocznej strony pożądania. O dziwo, nie ma tutaj szokowania wizualnego i prób pokazania nie wiadomo czego, tylko bardzo otwarcie przedstawia związek oparty na dominacji. Ale dopiero po czasie odkrywamy, kto tak naprawdę tym steruje. Wszystko jest zaplanowane przez tą młodszą Evelyn – ona spisuje coś w rodzaju scenariusza, który jest wielokrotnie powtarzany (ochrzan za spóźnienie, sprzątanie, pranie z pominiętym jednym ubiorem, kara, wreszcie seks), przez co wywołuje on rutynę. Wywoływało to także znużenie we mnie, a nie pomogło zastosowanie takich sztuczek jak wykłady o motylach czy pojawienie się cieśli i prośby o stworzenie skrzyni. Drobne spojrzenia sugerują, że coś się w tym układzie przestaje funkcjonować.

duke_of_burgundy1

Sam reżyser próbuje stosować różne tricki: repety, zabawę oświetleniem (dominuje tutaj mrok), przez co nie wywołuje to tak silnego efektu znużenia, a nawet wprawia w oniryczny nastrój. Podobny klimat tworzy niezwykła ścieżka dźwiękowa autorstwa zespołu Cat’s Eyes. I to ogląda się po prostu wspaniale, a kilka scen zostanie w pamięci na długo (przelatujące owady w przyspieszeniu i z bliska).

duke_of_burgundy3

Do tego jeszcze trudno oderwać wzroku od duetu Sidse Babett Knudsen/Chiara D’Anna, bez których ten film byłby tylko eksperymentalnym cudadłem. A tak jest odrobina erotycznego napięcia. Bez nich nie byłoby czuć tego pożądania.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz