Kazik Na Żywo – Ostatni koncert w mieście

ostatni koncert w mieście

Jaki jest najlepszy sposób na zakończenie działalności? Nagrane albumu z ostatniego koncertu przed decyzją o finale grupy. Tak zdecydowała zadziałać formacja Kazik Na Żywo, która siedem lat temu reaktywowała się w składzie: Kazik Staszewski, Adam Burzyński (gitara), Robert Friedrich (gitara), Tomasz Goehls (perkusja) i Michał Kwiatkowski (bas). Dwupłytowy album CD to zapis koncertu z warszawskiej Stodoły dnia 6 marca 2015 roku, a wersja z DVD to zapis koncertu z łódzkiej Wytwórni dnia 22 lutego 2015.

Co słyszymy? Największe przeboje formacji oraz utwory z ostatniej płyty „Bar la curva/Plamy na słońcu” z 2011 roku. Więc „Nie ma litości” dla nikogo, utwierdzimy się, że „Wszyscy artyści to prostytutki” no i „California uber alles”, jak traktowany jest „Konsument” i co robi „Andrzej Gołota”. Będziemy mieli „Świadomość”, że będzie głośno i ostro, a „Legenda ludowa” krąży, że Kazik nadal potrafi swoim głosem szarpnąć. Poszukamy odpowiedzi dlaczego „Nie ma Boga”, skąd się wzięła „Las maquinas de la muerte”, zastanowimy się, czy „Polska jest ważna” i zobaczymy jak „Łysy jedzie do Moskwy”. Przez te dwie godziny dzieje się wiele, gitary szaleją niczym w metalowej rzeźni, perkusja z basem tną równo i jest w tym wszystkim prawdziwy kopniak.

A między utworami Kazik próbuje (i to całkiem nieźle) bawić się w konferansjera, opowiadając o inspiracjach, genezie każdego utworu. Ostatni album ma tutaj sporą reprezentację, bo aż 6 utworów, ale nie zabrakło też takich klasyków jak „Celina”, „Ballada o kobiecie żołnierza” czy „Spalam się”. A w przypadku „Marzenia swoje miej” zagrano nawet dwa razy, gdyż miał być element improwizacji (dlatego jest to aż 8 minut). Sam głos już nie ma takiej mocy jak kiedyś, ale to i tak bardzo przyzwoity poziom. Innymi słowy, nie ma miejsca tutaj na nudę, a gitarzyści między utworami pozwalają sobie na krótkie riffy i improwizacje (m.in. „Kocham cię kochanie moje” w „Andrzeju Gołocie”), co zawsze uatrakcyjnia koncert. Dodatkowo został zagrany niezapomniany „Biały Gibson”, o którym pamiętają tylko najwięksi fani.

Jeśli to miało być pożegnanie z fanami, to nie można mówić o rozczarowaniu. Kazik i spółka nadal potrafią ostro przyłoić, a bardzo krytyczne teksty wobec naszej rzeczywistości pozostają nadal aktualne. Tak się powinno odchodzić z klasą.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz