Powidoki

Nikt się nie spodziewał, że „Powidoki” będą ostatnim filmem Andrzeja Wajdy. Reżyser, uważany za osobę numer jeden w polskim kinie, postanowił opowiedzieć o Władysławie Strzemińskim – jednym z twórców sztuki awangardowej, postacią barwną i intrygującą. Tylko, że Wajda postanawia się skupić na ostatnich latach malarza.

powidoki1

Strzemińskiego poznajemy na początku, gdy prowadzi wykład plenerowy. Sam malarz rozstał się ze swoją żoną, rzeźbiarkę Katarzynę Kobro. Studenci go uwielbiają, szanują, podziwiają. Traktują go jak mistrza, ale jest rok 1949 i ówczesna władza żąda podporządkowania sztuki wobec wymogów realizmu socrealistycznego. Strzemiński odrzuca socrealizm i przez to staje się wrogiem publicznym nr 1. Reżyser mocno idealizuje swojego bohatera jako człowieka, będącego przeciwnikiem socrealizmu i będącego wiernym samym sobie. Sama realizacja i sposób konstrukcji jest bardzo klasyczny, wręcz staroświecki. Jest tu wiele scen wykładów, informacje o bohaterze poznajemy w dialogach, a wszystko idzie w jednym kierunku. Albo podporządkowanie i ślepe posłuszeństwo, albo zapomnienie i śmierć. Niekoniecznie fizyczna (minister kultury mówiący, że Strzemińskiego „należy wyrzucić pod tramwaj”), bo człowieka można zniszczyć i zabić na wiele, wiele sposobów: pozbawiając godności, możliwości pracy (nieważna legitymacja, niszczenie obrazów).

powidoki2

Wtedy reżyser potrafi uderzyć czasami niepokoju, mroku i czasów terroru. Na tym polu „Powidoki” sprawdzają się dobrze. Czuć zaszczucie bohatera, robi się coraz mroczniej, mieszkanie coraz bardziej puste, a ludzie się odsuwają (może poza Julianem Przybosiem). Absurd tych czasów potrafi wybrzmieć, nawet nieobecność Katarzyny Kobro (tego wątku brakuje najbardziej) daje większy portret Strzemińskiego jako ojca – słabego ojca, skupionego tylko na sobie i sztuce. Szkoda tylko, że tych scen jest tak mało, bo siła rażenia byłaby dużo większa.

powidoki3

Jedna rzecz jeszcze Wajdzie wyszła: Bogusław Linda w roli Strzemińskiego. Aktor kojarzony głównie z rolami twardzieli i macho, tutaj bardzo skupiony, wręcz wyciszony. Nawet ta deklaratywność dialogów (wykłady) jest wybroniona, dając pełny portret artysty „wyklętego”. Reszta postaci jest tylko tłem dla niego, zrobiona według szablonów: politycznych skurwysynów (Szymon Bobrowski jako minister kultury i Andrzej Konopka jako personalny), zapatrzonych studentów (tutaj, o dziwo wybija się Zofia Wichłacz jako „zakochana” Hania) oraz córkę, będącą wspomnieniem po zmarłej żonie (najsłabsza z obsady Bronka Zamachowska).

powidoki4

„Powidoki” to dziwny film, w którym Wajda wypowiada się w kwestii relacji sztuka-władza, co dzisiaj wydaje się dziwnie aktualne. Na tym polu reżyser wygrywa, dając sporo ognia. Jako portret Strzemińskiego wydaje się niekompletny, troszkę wybielony, pozbawiony pazura. Troszkę nieudane pożegnanie mistrza z kinem.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz