Czarownica miłości

Poznajcie Elaine – młodą, ciągle apetyczną kobietę, poszukującej tego, o czym marzy każda (no, prawie) przedstawicielka płci pięknej: idealnego mężczyznę. Tylko, że jest jeden mały problem: Elaine jest wiedźmą, która jest ciągle niezaspokojona i ciągle wykorzystująca różne sztuczki. Decyduje się przenieść do małego miasteczka, gdzie dalej poszukuje swojego ideału. Ale jej zaklęcia przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego.

czarownica_milosci1

Anna Bilar bawi się konwencją kina grozy, biorąc całość w duży nawias. Dodatkowo stylistycznie wygląda to jak film z lat 60. lub 70. – te nasycone kolory, wysmakowane kadry, wreszcie muzyka jakby żywcem wzięta z tego okresu (klasyczne smyczki połączone z retro-elektroniką i wokalizami niczym od Ennio Morricone), co jeszcze bardziej buduje oniryczny klimat całości. Wystarczy wspomnieć choćby świetne sceny w wiktoriańskiej kawiarni, by dostrzec ten stylizacyjny kunszt. Sama intryga toczy się powoli, sięgając po bardzo oczywiste tropy: magia, księgi, eliksiry, erotyka, tańce. Ale tego wszystkiego nie należy traktować do końca serio (scena rozmowy policjanta ze specem od magii – ładny pastisz). Nawet sceny z zabarwieniem erotycznym wyglądają bardzo smakowicie.

czarownica_milosci3

Pozornie „Czarownica” może wydawać się filmem antyfeministycznym z powodu przekonań Elaine, która chce być kobietą posłuszną i na każde skinienie faceta. Ale jej siłą pozostaje seksualność, doprowadzająca mężczyzn do szaleństwa, samobójstwa, a nawet płaczu. Czyżby mężczyźni pod wpływem tak silnego uczucia nie mogą być sobą? Wniosek ten wydaje się intrygujący, nawet jak na kino gatunkowe. A może zaklęcia nie są w stanie zastąpić prawdziwego uczucia? Może ta kobieta ma tak wysokie wymagania („studnia bez dna”), że nikt nie jest w stanie im sprostać? Nawet twardy gliniarz wydaje się być kolejną marionetką, nieodporną na jej spojrzenia, lecz tylko na początku. Jednak nie jest w stanie wyjść zwycięsko z tej konfrontacji, co pokazuje bardzo oniryczny finał.

czarownica_milosci2

Nawet to manieryczne aktorstwo jest celowym zabiegiem, a od grającej tytułową rolę Samanthy Robinson trudno oderwać wzrok. Nie tylko wygląda zjawiskowo (te zbliżenia na oczy, ten make-up, te ciuchy), ale wręcz oszałamia skrytym seksapilem, mieszając maski niewinności ze świadomą siebie kobietą, przypominające klasyczne femme fatale. Z drugiego planu najbardziej zapadł w pamięć policyjny detektyw Griff (Glan Keys mówiący głosem a’la Clint Eastwood) oraz drobna rólka Clive’a Ashborna (profesor King tak brytyjski, jak to tylko możliwe).

czarownica_milosci4

„Czarownica miłości” to bardzo zgrabny i elegancki pastisz kina grozy, mocno czerpiący ze stylistyki choćby Dario Argento. Przepięknie wygląda, zwracając mocno uwagę na swój styl niż na fabułę, czerpiącą z klasycznych archetypów. Jednak frajda z seansu była większa niż bym się mógł spodziewać. Uwaga, niebezpiecznie uwodzi.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz