Sama przeciw wszystkim

Waszyngton, czyli siedlisko uczciwości, gdzie politycy kierują się względami swoich wyborców, dbających jedynie o dobro swojego kraju. Oczywiście, że żartuję, bo każdy kto widział „House of Cards” wie, że jest zupełnie odwrotnie. I właśnie tutaj pracuje Elizabeth Sloane – lobbystka pracująca w potężnej korporacji. Ale pewnego dnia pojawia się senator w sprawie zniszczenia ustawy dotyczącej kontroli nad dostępem do broni. I wtedy pani Sloane wykonuje woltę, opuszczając swoich szefów oraz sprzymierzając się z małą firmą lobbystyczną, walczącą o ustawę.

panna_sloane1

Przyznam się szczerze, że nie do końca wiedziałem, czego spodziewać się po filmie Johna Maddena. „Miss Sloane” (polskie tłumaczenie jest do dupy) to thriller z zabarwieniem politycznym w duchu „House of Cards” czy scenariuszy od Aarona Sorkina. Innymi słowy, gadanina, gadanina, dynamiczny montaż oraz próba nadgonienia całej intrygi. Chodzi o przekonanie kongresmenów do glosowania za ustawą, a metody nacisku od lobbystów są bardzo szerokie: kłamstwo, manipulacja, łapówki, szantaże. Niby to wszystko widziałem i znałem z tysięcy tytułów („House of Cards”, „Idy marcowe” czy „Układy”), jednak reżyser nie gubi się tak bardzo w tym słowotoku. Udaje się zachować ciągłe tempo, bardzo rzadko pozwalając sobie na chwile postoju.

panna_sloane3

Cała intryga zaczyna się w momencie, gdy Sloane zostaje postawiona przed komisją senacką pod zarzutem naruszenia etyki. A potem zaczynamy się cofać, by odkryć o co tu tak naprawdę chodzi. Tutaj niemal wszyscy bohaterowie są albo umoczeni i sumienia od dawna mają do sprzedania na Allegro czy innym Amazonie lub są wykorzystywani do konkretnych celów (jedna z pracownic nowej firmy naszej bohaterki). A po drodze różne podchody, wiele nieczystych zagrywek, które dzieją się głównie poza kamerą. I kiedy wydawało mi się, że jest już po wszystkim, przeciwnicy jak i nasza bohaterka zaczęli wyciągać kolejne asy z rękawa. Można się w tym bardzo łatwo pogubić, jednak Madden ciągle trzyma rękę na pulsie, a poczucie podskórnego napięcie potęgowała minimalistyczno-elektroniczna muzyka Maxa Richtera.

panna_sloane2

I w zasadzie można byłby to jeden z tysiąca filmów o tematyce polityczno-biznesowej, gdyby nie grająca główną rolę Jessica Chastain. W jej wykonaniu pani Sloane pozornie wydaje się kolejnym korporacyjnym szczurem, z zabójczą skutecznością oraz diabelnie inteligentną, podporządkowująca karierze całe swoje życie, za co pewną ceną są bezsenność i brak rodziny (to drugie wydaje się nie być problemem). Ale oglądając film, cały czas próbowałem rozgryźć tą cyniczną i bezwzględną sukę. Dlaczego decyduje się wystąpić przeciw swoim szefom oraz czemu jest przeciwna broni? Skąd nagle te przekonania? Wyrzuty sumienia, zdarzenie z przeszłości, jakaś trauma? Te pytanie pozostaje kompletnie bez odpowiedzi, co z jednej strony pozostaje problemem (bo w czasach, gdzie wiele rzeczy jest zazwyczaj wykładanych kawa na ławę), z drugiej zaś sprawiło, że nie jest w stanie wymazać tej zimnej, pozbawionej skrupułów harpii.

panna_sloane4

Cała reszta postaci, granych m.in. przez Marka Stronga (Rudolfo Schmidt), Michaela Stuhlbarga (Pat Connors) czy Gugu Mbathy-Raw (Esme) stanowią czasami bardzo mocne albo solidne, ale tylko tło, dodające wiele smaczku.

„Sama przeciw wszystkim” to całkiem zgrabna imitacja filmów w stylu Aarona Sorkina, gdzie dialogi są wystrzeliwane z prędkością karabinu maszynowego, coraz bardziej komplikującą się intrygą i przypominając starą prawdę, że cel uświęca środki. Ale czy aby jest on tego wart?

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz