Supernova

Wszystko zaczyna się tak zwyczajnie jak zwyczajny jest dzień. Szara, asfaltowa droga, trawa po bokach, krowa. Po drodze idzie kobieta z dziećmi, a za nimi mocno podpity mężczyzna – jak się okazuje mąż. Chyba jednak bardziej kocha alkohol od swojej żony, bo ona już ma tego dość i odchodzi. Nie jest jej w stanie zatrzymać, idącą dalej na skrzyżowaniu. Wtedy, jakby nie wiadomo skąd, przyjeżdża czarne Audi kierowane przez eleganckiego faceta. Potem słychać dźwięk uderzenia i krzyk, a mąż stacza się w krzaki. To dopiero początek łańcucha wydarzeń, który mocno dotknie mieszkańców wsi.

O debiucie Bartosza Kruhlika słyszałem tyle dobrego, że nawet planowałem się wybrać do kina. Tylko problem był taki, iż już go nie grali. ☹ Ale od czego jest VOD? Powiem krótko: ten facet pokazuje, że nawet z ogranego tematu da się wiele wycisnąć. „Supernova” to prosta historia, która z każdą sekundą zaczyna się nasilać. Jedno miejsce, jedno zdarzenie oraz masa postaci. Dosłownie mamy pokazany nasz kraj w miniaturze. Od sprawcy (świetny Marcin Hycnar), będącego ważnym politykiem z „brudną” przeszłością przez policjanta (bardzo mocny Marek Braun) powiązanego z ofiarą aż po mocno podchmielonego męża (wyrazisty Marek Zarzeczny). Pod zabezpieczone miejsce wypadku zaczynają zbierać się mieszkańcy i to pomaga reżyserowi w budowaniu napięcia. Bo co się wydarzy? Sprawa zostanie zamieciona pod dywan przez ludzi z Wielkiego Miasta? Może sprawiedliwości stanie się zadość? A może ktoś weźmie sprawy w swoje ręce? Im dalej w las, tym dylematy stają się coraz silniejsze, zaś krwisty finał wydaje się nieunikniony.

Choć miałem pewne skojarzenia z kinem Wojciecha Smarzowskiego, to jednak Kruhlik mówi swoim głosem. Narracja jest prowadzona konsekwentnie, dialogi brzmią bardzo naturalnie, nawet brak muzyki podczas seansu nie jest przypadkiem. Niby film trwa troszkę ponad godzinę, jednak tutaj nie miałem poczucia ani wydłużenia na siłę, ani poczucia zbyt małego czasu. A to jest naprawdę wielka sztuka, co nie jest częstym przypadkiem. Jedynym dla mnie problemem jest zakończenie, jakby wzięte z zupełnie innej bajki oraz urywające cała historię. To przypomina taką sytuację jak bokser przymierzający się do zadania mocnego ciosu i minimalnie chyba w twarz przeciwnika. Niesatysfakcjonujące doświadczenie.

Nie mniej muszę przyznać, że „Supernova” pokazuje jak można zrobić angażujący thriller aż do (niemal) samego końca. Zupełnie jakby to było dzieło dojrzałego twórcy, nie debiutanta. Jestem cholernie ciekawy, jaki następny zrobi Kruhlik i warto śledzić jego karierę.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz