Kraina lodu II

Disney w XXI wieku raczej pozostawał w cieniu swojej konkurencji w postaci Pixara czy DreamWorks. Jednym z nielicznych strzałów w katalogu ich animacji był „Kraina lodu” z 2012 roku, która przywróciła animowany oddział Myszki Miki do gry. Inspirowana „Królową śniegu” baśń oczarowała wszystkich audio-wizualnie („Let It Go”!!!!), paroma zaskakującymi twistami oraz przesłaniem. Aż dziwne, że na ciąg dalszy tej historii trzeba było czekać 7 lat. Choć pytanie brzmi, czy potrzebowaliśmy kontynuacji?

Wracamy do Arrendell, gdzie rządzi królowa Elsa (to ona ma w/w Moc) z siostrą Anną. Wszystko wydaje się przebiegać spokojnie, ale – jak wszyscy pamiętamy – spokój nigdy nie jest dany na zawsze. I w mieście żywioły zaczynają wariować, zaś Elsa słyszy dziwny głos. Do kogo należy? Czego chce? I jaki związek z tym wszystkim ma Zaklęta Puszcza, co spowija ją mgła? Sprawę trzeba wybadać, inaczej nie będzie żadnego domu. Elsa razem z Anną i jej przyjaciółmi (Kristoff, renifer Sven oraz bałwanek Olaf) wyrusza do puszczy, by znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania.

Druga część nie skupia się na budowaniu postaci oraz relacji między nimi. Tutaj twórcy bardziej rozwijają ten świat, zapuszczając się w nowe miejsca. Co się stało w Zaklętej Puszczy? Czemu żywioły są nadal rozgniewane na Arrendell? Brzmi jak rozwiązywanie tajemnicy, której żadna z sióstr nie jest świadoma i stanowi duże zagrożenie. Powoli poznajemy kolejne tajemnice, uwięzionych w puszczy rodowitych mieszkańców oraz żołnierzy królestwa. Jednocześnie nasz bardzo nieśmiały Kristoff będzie próbował się oświadczyć Annie (i przez większość czasu nie radzi sobie z tym), zaś Olaf – jak to bałwan – jest uroczy oraz zabawny. Jak mówiłem, postacie nie za bardzo się rozwijają, tylko podążają za akcją. Ta jest poprowadzona nieźle, chociaż niespecjalnie też zaskakuje (poza brakiem antagonisty, chyba że za takiego uznamy przeszłość). Jak poprzednio mamy wstawki musicalowe – inaczej Disney nie byłby sobą – jednak piosenki są zaledwie poprawne.

Nadal wizualnie jest zachwycająco, choć zimową aurę zastąpiła jesień. Wrażenie robią nie tylko animowane postacie i zwierzęta (stada reniferów wyglądają cudnie), ale dla mnie prawdziwą perłą było przedzieranie się Elzy przez burzowe morze czy odkrycie tajemnicy we wnętrzu „jaskini”. Ilość szczegółów jest niepojęta, zaś użycie mocy dziewczyny jeszcze bardziej czaruje. I nawet jak do akcji wkracza magia, także nie brakuje małych fajerwerków (głównie fioletowych ogni), co nie pozwoli się znudzić najmłodszym kinomanom.

Nie będę udawał, że druga „Kraina lodu” oczarowała mnie tak jak pierwsza część. Bo tak nie jest, ale nie żałuję czasu spędzonego przy tym tytule. Nadal jest w nim pewna magia (lub jakby rzekł mistrz Yoda: „Moc silna tu jest”), kilka cudnych scen i satysfakcjonujący finał. Jedno, co mnie dziwi to ogłoszenie kontynuacji przez Disneya, bo nie wiem dokąd jeszcze możemy pójść z tymi postaciami. Ale Disney nie takie kontynuacje robił, co potrafiły pozytywnie zaskoczyć.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz