Suzanne Vale jest aktorką, tak jak kiedyś jej matka. Jednak kariera kobiety w średnim wieku przechodzi załamanie z powodu nadużywania narkotyków. Po trafieniu na odwyk, próbuje wrócić do pracy, ale ceną za to jest powrót do matki, a relacje z nią nie należą do najłatwiejszych.

Kolejna obyczajowa opowieść o walce ze swoimi demonami oraz próbą powrotu na szczyt. Mike Nichols tym razem posłużył się autobiograficzną powieścią Carrie Fisher (tak, to księżniczka Leia), która także napisała scenariusz. Nie mam zarzutu co to tematyki, ale sama realizacja jest dość bezpieczna, by nie rzec obojętna. Bo dzieje się tu sporo – odwyk, powrót do pracy, gdzie nikt jej nie ufa (producenci i firma ubezpieczeniowa), a koleżanki i koledzy obgadują ją za plecami, nowy mężczyzna i życie w cieniu swojej sławnej matki, która lubi wypić i po cichu marzy o powrocie. Problem w tym wszystkim, że ogląda się to z kompletną obojętnością, niemal chłodem (tylko relacje z matką wydają się najciekawsze), idąc wszelkimi możliwymi kliszami (o dialogach nawet nie wspominam – miejscami mocno ocierają się o banał). W dodatku wydaje się to takie powierzchowne, jakby twórcy ślizgali się po temacie, nie wykorzystując potencjału oraz siły emocjonalnej (może poza zakończeniem).

Aktorsko prezentuje się to całkiem nieźle, choć nie brakuje tutaj znanych twarzy. Przyzwoicie sobie radzi Meryl Streep jako pogubiona, próbująca się pozbierać aktorka, ale lepsza jest Shirley MacLaine, mająca czar i urok, jakby nie zdająca sobie sprawy, że niszczy swoją córkę swoim gadulstwem i wtrącaniem się. Poza tym duetem warto wyróżnić Dennisa Quida (uwodziciel Jack Faulkner) oraz epizody Gene’a Hackmana (reżyser Lowell Kolchek) oraz Richarda Dreyfussa (dr Frankenthal).
Nie będę krył rozczarowania „Pocztówkami…”, gdyż tej krawędzi głównej bohaterki zwyczajnie nie poczułem. To tylko potwierdzenie, że nie można być ciągle w dobrej formie. Po prostu takich opowieści było tysiące, a ta się niespecjalnie wyróżnia od reszty.
5/10
Radosław Ostrowski
























