Jest rok 1957. Do londyńskiego West Endu trafia Jenny Lee, by zostać położną. Tym większe zaskoczenie jest, gdy Nonnatus House okazuje się klasztorem, gdzie poza położnymi są zakonnice, które są wyszkolone w pielęgniarstwie i położnictwie.

Każdy odcinek to inna historia i inny przypadek, a wszystko to oparte jest na wspomnieniach Jennifer Worth. Nie spodziewałem się, że jakikolwiek serial obyczajowy będzie w stanie tak przykuć uwagę. Z jednej strony jesteśmy osadzeni w latach 50-tych (stroje, mentalność), gdzie nie było tak supernowoczesnego sprzętu i technologii jak dzisiaj, ale sposób rodzenia dzieci (i nie tylko) pozostał ten sam i nadal to boli jak nigdy. A jeśli porody odbywają się w domu, gdzie nie zawsze jest to czysto i tłoczno (czasem zabraknie prądu), z zasady higieny nie są specjalnie przestrzegane, to nie jest łatwo. W dodatku każda z pielęgniarek będzie miała taki przypadek, który zmienia jej sposób myślenia i oceny (m.in. śmierć wskutek straty dziecka, nowotwór czy opieka nad emerytem). Nie zabrakło genialnej muzyki z epoki, która świetnie współgra z obrazem, humoru, bardzo dobrymi dialogami, a wszystko jest zrobione w bardzo ciepły sposób.

No i najciekawsze – pełnokrwiste postacie, których trudno nie polubić. I w dodatku są one świetnie zagrane. Najważniejszą bohaterką jest Jenny zagrana przez Jessicę Raine (jej narrację z offu czyta Vanessa Redgrave) – młoda, zagubiona kobieta, która trochę się ukrywa przed swoją przeszłością. Z czasem zaczyna dojrzewać i zyskuje sympatię. Partnerujące jej koleżanki są równie przekonujące – pogodna i „wyzwolona” Trixie (Helen George), trochę niezdarna Chummy (Miranda Hart) czy niska Cynthia (Bryony Hannah) tworzą naprawdę zgraną ekipę i szybko zaprzyjaźniają się. Poza nimi trudno nie docenić Judy Parfitt (ekscentryczna siostra Monica Joan), Pam Ferris (stanowcza siostra Evangelina) czy Cliffa Parisi (Fred – złota rączka, który próbuje ciągle zrealizować złoty interes).

Nie potrafię wytłumaczyć na czym polega fenomen tego serialu, bo wszystko tu ze sobą współgra i ogląda się to znakomicie. BBC to obok HBO najlepsze trzy litery dla każdego fana telewizji.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
