Palacz zwłok

Rok 1938. Karel Kopfrkingl jest pracownikiem krematorium, ma piękną żonę i dwójkę dzieci. Poza tym kocha muzykę klasyczną, dba o czystość i higienę. Jego dość spokojne życie ulega zmianom, gdy zbliżają się do kraju naziści. Pod ich pływem powoli staje się jednym z nich – najpierw zdradza swój naród, przyjmuje ideologię hitlerowców, w końcu popełnia morderstwo.

palacz3

Ladislav Fuks uważany jest za jednego z najwybitniejszych pisarzy czechosłowackich, tworzących nietypowe horrory, pełne groteski i mieszania z innymi gatunkami. Parę razy był przenoszony na ekran, zaś za najsłynniejszą adaptację uchodzi „Palacz zwłok” Juraja Herza. Reżyser ubrał historię konformisty w stylistyką kina grozy oraz niemieckiego ekspresjonizmu, bardzo zgrabnie operując czarno-białą taśmą, co w wielu scenach (wizyta w muzeum figur woskowych czy wygląd krematorium) robi naprawdę mocne wrażenie. O pewnej ręce reżysera już świadczy sam początek, gdzie za pomocą szybkiego montażu kontrastuje wygląda Karela (zbliżenia na fragmenty jego twarzy) i zwierząt z zoo, a także w momentach, gdy płynnie przenosimy się z miejsca na miejsce (z koncertu w gminie żydowskiej do spotkania z inżynierem Reinke).

palacz1

Jednocześnie reżyser próbuje wejść w psychikę bohatera, w którym zachodzi przemiana ze spokojnego i szarego obywatela w volksdeutscha i kapusia, zapalczywego wyznawcę ideologii nazistowskiej, którą widzi także w myślach Tybetu. To potrafi zatkać, jednak samego stricte straszenia, krwi nie ma tutaj zbyt wiele (końcówka, gdy bohater morduje swoją rodzinę, by ją ocalić), bo przeraża tutaj człowiek. Ale samo przesłanie jest dość oczywiste, a sam film (poza drugą połową) mnie nie zaangażował. W dodatku jest parę znaków zapytania – dla mnie największym pozostaje tajemnicza kobieta w czerni, z długimi włosami, nawiedzająca parę razy Karela.

palacz2

Jeśli zaś chodzi o obsadę, tak naprawdę liczy się tu jedna osoba – Rudolf Hrusinsky. Aktor znany mi z roli dobrego wojaka Szwejka magnetyzuje i tworzy dość nietypową rolę. To oczami Karela widzimy świat oraz niebezpieczną przemianę. Jednak nie jest to psychopata, z przerażającym śmiechem czy groteskowym wyrazem twarzy. Jest zawsze elegancko ubrany, zawsze uśmiechnięty i dbający o siebie (ten grzebień), opanowany człowiek. Na początku można go potraktować jako dziwaka, jednak potem widzimy jego obsesję na punkcie krematoriów oraz ocalenia ludzkości za pomocą pieca. Zaś w momencie, gdy widzimy go rozmawiającego z mnichem tybetańskim, który widzi w nim nowego Buddę – widzimy już całkowity obłęd.

Mimo paru wad, „Palacz zwłok” to klimatyczne (te zdjęcia, ten montaż, ta chóralna muzyka), ale na pewno nie łatwe kino. Raczej na więcej niż jeden raz.

7/10

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz