Brexit: Dzika wojna

Chyba żadne inne słowo w 2016 roku nie wywołało takiego spustoszenia na Wyspach Brytyjskich jak Brexit. Referendum mające doprowadzić do najważniejszej decyzji w historii tego kraju zakończyło się zwycięstwem eurosceptyków, co wywołało wielką konsternację. Politycy do tej pory jeszcze tej żaby nie połknęli, ale bardziej interesujące jest jedno pytanie: jakim cudem do tego doszło? O tym opowiada brytyjska produkcja telewizyjna.

brexit1

Całą kampanię zorganizował niejaki Dominic Cummings. Nie znacie go? Ja też o nim nie słyszałem, bo jest to postać mocno działająca w cieniu. I to właśnie do niego przyszedł lobbysta Matthew Elliot oraz poseł Douglas Carswell, by pomógł poprowadzić eurosceptyków do zwycięstwa. Do tej pory kampanie polityczne czy referendalne na Wyspach były raczej prowadzone w sposób spokojny, wręcz elegancki. Jednak reżyser pokazuje działanie kampanii z perspektywy tych, którzy chcieli w końcu doprowadzić do wyjścia Brytanii z Unii. Tutaj dochodzi do zderzenia dwóch sposobów myślenia, czyli konserwatywnej, tradycyjnej formuły z wykorzystywaniem nowoczesnej technologii (algorytmy informatyczne, łączenie Facebooka i Twittera z precyzyjnymi mailami). I to bardzo pięknie pokazuje, jak bardzo łatwo można manipulować faktami, materiałami oraz ograniczeniem wszystkiego do prostych, chwytliwych haseł – jak zresztą przy każdym referendum. Zaś politycy tutaj, nawet jeśli są przekonani o słuszności swoich działań, są pozbawionymi jakiegokolwiek planu kretynami.

brexit2

Reżyser potrafi przykuć uwagę widza, nawet przy korzystaniu skomplikowanych terminów, w czym zdecydowanie pomaga świetny, bardzo rytmicznym montaż. Pod tym względem miałem skojarzenia z „Big Short”, gdzie dialogi, złośliwości, ironii zderzone z kontrastowymi scenami (nie tylko w finale) tworzą prawdziwą mieszankę wybuchową. Na dłoni widać, jak bardzo łatwo można manipulować naszymi emocjami, wątpliwościami, lękiem. Cała kampania to niemal starcie serca z rozumem, co dobitnie pokazuje próba przeprowadzenia badania na wybranej grupie ludzi przez reprezentantów społeczeństwa. Nawet napisy końcowe są w stanie doprowadzić do kilku konsternacji, pokazując brudne zagrywki kampanii politycznej.

Pojawiają się znane postaci ze sceny politycznej jak Boris Johnson (burmistrz Londynu), Nigel Farrage (szef UKIP) czy premier David Cameron. Ale tak naprawdę tutaj liczy się Cummings zagrany przez rewelacyjnego Benedicta Cumberbatcha. Lekko łysiejący mężczyzna, będący mieszanką inteligencji, arogancji oraz pewności siebie początkowo może wydawać się kreacją przypominającą poprzednie dokonania aktora. Ale jednocześnie nadal posiada kilogramy charyzmy, przez co nie można (nadal) oderwać od niego oczu, napędzając całą akcję.

Może i widać telewizyjny budżet, jednak „Brexit” wsysa do końca, pokazując kolejny raz, jak bardzo łatwo swoimi wyborcami można manipulować. No i że nie zawsze za każdą dobrą ideą stoi człowiek z planem.

7,5/10 

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz