Legiony

Kolejna wielka polska produkcja historyczna, która nikogo nie obeszła. Tym razem za kamerą stanął niedoświadczony z tego typu materią Dariusz Gajewski, zaś za scenariusz odpowiadali goście od „Smoleńska”. Już samo to zapowiadało wielką katastrofę, której nic nie byłoby w stanie uratować. Ale efekt końcowy był dla mnie sporym zaskoczeniem. Po kolei.

legiony2

Akcja filmu toczy się na przestrzeni dwóch lat i skupia się na miłosnym trójkącie. Ola jest pielęgniarką i szpiegiem wywiadu, zaś jej narzeczony Tadek walczy w oddziale. Ten trzeci to Józek – dezerter z zaboru rosyjskiego, który za wszelką cenę chce dotrzeć do Łodzi. Ścigany przez carską armię, zostaje odbity przez grupkę Tadka, wykonującą swoje zadanie. Niejako przez przypadek dołącza do oddziału kierowanego przez Stanisława Kaszubskiego „Króla”, stając się jednym z żołnierzy Legionów Polskich.

legiony4

Powiem krótko: reżyser mocno inspirował się tutaj „Pearl Harbor” Michaela Baya. Czyli jest to historia miłosna z wojną w tle. Tylko, że tak jak w oryginale, sam wątek romantyczny jest zwyczajnie nudny, mdły i nieciekawy. Jest też tak samo poprowadzony, przez co brakowało dla mnie czegoś interesującego. Tym bardziej mnie to bolało, że ten wątek został wysunięty na pierwszy plan, przez co cala ta historyczna otoczka cierpi. Ale sama relacja między tą trójką brzmi niewiarygodnie, zaś relacja między Olą a Józkiem toczy się za szybko. Tak jak w „Piłsudskim” historia jest pocięta, przez co nie do końca skupiałem się na niej. I nie spędzamy zbyt wiele czasu ze swoimi bohaterami.

legiony3

Niemniej muszę przyznać, że Gajewskiemu udało się wykonać kilka rzeczy lepiej niż Michał Rosa. Przede wszystkim wrażenie robiły sceny batalistyczne, a dokładnie jedna: szarża ułanów pod Rokitną, którą przeżyło tylko sześciu ułanów z całego szwadronu. Masa ujęć z różnych kątów (także spod podłoża), szybkie cięcia, dźwięk oraz masa koni i adrenalina. Wykonane jest to fenomenalnie, pokazując, że da się u nas zrobić sceny wojenne z hollywoodzkim rozmachem. Także finał pod Kościochniówką, atak snajpera na rynku czy wysadzenie pociągu potrafią trzymać w napięciu i wyglądają naprawdę dobrze. Chociaż czasami widać wykorzystanie grafiki komputerowej. I jest tutaj parę ciekawych wątków jak wybór między interesem prywatnym a rodzącym się braterstwem broni czy dlaczego Polacy zamiast walczyć w armii carskiej dołączają do rodzącego się polskiego wojska. Czemu niektórzy nadal zostali, a tacy jak Król zdecydowali się walczyć za ideę niepodległości.

legiony1

Aktorsko tutaj jest strasznie nierówno, zaś tylko kilka postaci zasługuje na wyróżnienie. Najlepiej z tego grona wypada Mirosław Baka w roli Króla. Tutaj aktor tworzy charyzmatycznego, szorstkiego twardziela z dialogami godnymi samego Pasikowskiego. Już w pierwszym wejściu aktor pokazuje jak wielki posłuch ma jego postać wobec swoich podkomendnych, mając do dyspozycji swój silny głos. Szkoda tylko, że to nie wokół niego skupiono całą fabułę. Z aktorskiego trójkąta najlepiej wypada Sebastian Fabijański jako Józek. Człowiek niezbyt rozmowny, niejako wskutek okoliczności staje się żołnierzem dla sprawy. Jednak partnerujący mu Bartosz Gellner oraz debiutująca Wiktoria Wolańska wypadają bardzo blado. Co gorsza między nimi nie ma kompletnie żadnej chemii (także między Wolańską a Fabijańskim), napięcia ani zaangażowania, przez co kompletnie nie wierzyłem w tą relację. Reszta postaci tak naprawdę robi za tło (Jan Frycz jako Piłsudski ma tylko jedną scenę), z którego wybija się lekko komediowy epizod Piotra Cyrwusa jako kucharza oraz Grzegorz Małecki jako dawny towarzysz Króla, kapitan Złotnicki.

„Legiony” to film, który tak naprawdę można było obejrzeć razem z „Pilsudskim”, niejako uzupełniając się ze sobą. Jednak Gajewski wykonuje troszkę lepszą robotę, bardziej imponując scenami batalistyczno-akcyjnymi, choć scenariusz też kuleje.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz