Free Guy

Wyobraźcie sobie taką sytuację: prowadzicie normalne, uporządkowane według rutyny życie. Wstajesz, ubierasz się, idziesz do pracy, potem fajrant i do domu. „Pić, jeść, spać jak tamagochi.” – śpiewali klasycy rapu. A potem przypadkiem odkrywacie oraz zauważacie, że ten świat wygląda zupełnie inaczej niż do tej pory. To jeden z najbardziej znanych tropów w historii kina, niemal od samego początku. „Metropolis”, „Matrix”, „Truman Show”, „Mroczne miasto” – to tylko kilka przykładów, a do tego grona dołącza „Free Guy”.

free guy1

Bohaterem jest niejaki Guy, czyli Facet (Ryan Reynolds) – pracownik banku we Free City. On też ma swoją rutynę: wstawanie, śniadanie (płatki z mlekiem), przebranie się, spacer do pracy z kumplem Buddym (Lil Rel Howery) oraz kawą w ręku. Następnie praca, gdzie dochodzi do napadu i wszyscy zachowują spokój, również rutynowo. I tak w kółko, marząc o poznaniu TEJ JEDYNEJ, wymarzonej, idealnej. No i nie uwierzycie, pojawia się taka kobitka, co nuci jego ulubiony kawałek. To musi coś znaczyć i nasz Facet zaczyna przełamywać swoją rutynę. Ale też przypadkiem, dzięki znalezionym okularom – niczym w „Oni żyją” – poznaje prawdę o swoim świecie. Że całe jego życie, praca i rzeczywistość to… gra komputerowa, a on jest NPC-em – postacią niegrywalną. Jak żyć po czymś takim? I jaki ferment to wywoła nie tylko w samej grze?

free guy2

Za „Free Guy” odpowiada Shawn Levy, który ostatnio jest znany jako reżyser i jeden z producentów kultowego „Stranger Things”. Tutaj mamy mieszankę filmów w stylu „Truman Show” czy „Matrixa” z… „Tronem”. Czemu to drugie? Przez wątek dziewczyny Millie (Jodie Comer), która razem z chłopakiem (Joe Kerry) współtworzyła pewną grę. Ta trafiła do szefa dużej korporacji, a ten zbudował na jego kodzie strzelankę MMO. I cała ta zabawa toczy się dwutorowo, gdzie świat wirtualny ma wpływ na rzeczywisty. Sama akcja mocno wykorzystuje elementy z gry komputerowej (gdy Facet widzi przez okulary), przez co kontrast między prostodusznością Faceta a brutalnością miasta oraz graczy.

free guy3

Tu się obrywa zarówno graczom – niejako bezmózgim, trochę za bardzo skupionym na wirtualnym świecie oraz żerujących na nich szefach korporacji (cudownie przerysowany Taika Waititi) tak oderwanych od rzeczywistości i przekonanych o swoim geniuszu. Geniuszu do zarabiania pieniędzy, wykorzystywaniu cudzych pomysłów. Klasyczna walka dobra ze złem, gdzie świadome AI nie chce nas zamordować, zrobić z nas niewolników itp. W czasach mrocznych SF pokroju „Ex Machina”, „Upgrade” czy innych „Terminatorów” jest to bardzo odświeżające. Akcja jest poprowadzona z jajem, gdzie nie brakuje ucieczek, strzelanin i pojawiających się znikąd broni oraz postaci, zaś jedna z finałowej bójki między Facetem z Kolesiem iskrzy humorem, zadziwia kreatywnością. Nie mówiąc o brawurowej ucieczce przed coraz ciasnym miastem.

free guy4

A wszystko to jest cudnie zagrane. Ryan Reynolds tutaj trochę jest inny niż choćby w „Deadpoolu”, ale mi to nie przeszkadzało. Jego Facet mógłby wydawać się irytującym palantem, ale jego naiwność, prostoduszność ma w sobie wiele ciepła, uroku i przyziemności. Jednak szoł kradnie tutaj absolutnie świetna Jodie Comer. Kiedy walczy w grze jako Molotovgirl jest twarda, szorstka, jednak dynamika z Facetem ma w sobie wiele uroku. Natomiast w świecie realnym to zdeterminowana, trochę upierdliwa wojowniczka, próbując znaleźć dowód kradzieży kodu. I tutaj pakuje się w to grany przez Joe Kerry’ego jej były chłopak Keys, choć początkowo ma opory. Aktor solidnie wspiera resztę, nawet jeśli jest troszkę w cieniu reszty obsady.

free guy5

„Free Guy” jest bezpretensjonalną, czysto rozrywkową zabawą, która miesza akcję, komedię i nawet… romans. Chociaż zawiera pewne wątki, które dość szybko są porzucone (świadomość AI) lub nie pogłębione (satyra na korporacje), ogląda się z wielką frajdą, gdzie efekty specjalne są świetne i nie rozpraszają. Nikt się nie spodziewał, a każdy dostał i wyszedł zadowolony.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz