Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

XIX-wieczny Londyn. W nim żył kiedyś fryzjer (wtedy tą profesję zwano golibrodą) Benjamin Barker, który miał piękną żonę i śliczną córeczkę. Jednak wskutek intrygi sędziego Turpina, zostaje skazany na kolonię karną. Po 15 latach wraca do Londynu i odkrywa, że jego żona nie żyje, a córkę wziął pod opiekę Turpin. Zrozpaczony golibroda planuje zemstę. By jej dokonać idzie w spółkę z panią Lovett, która robi najgorsze ciastka w mieście.

sweeney_todd1

Tim Burton znany jest z opowiadania mrocznych opowieści, tym razem jednak sięgnął po musical Stephena Sondheima z lat 70. opowiadający o krwawej zemście. Owszem, reżyser czasami wykorzystywał wstawki śpiewane (m.in. w „Charliem i fabryce czekolady”), jednak nie na taką skalę, a zmieszanie tego z horrorem mogło wydawać się ciężkostrawną mieszanką. Jednak reżyser nie tylko trzyma rękę na pulsie, ale potrafi wciągnąć w swoją ponurą historię zemsty. Londyn tutaj pokazany jest jako ponure miasto (całość wizualnie jest utrzymana w czarnych kolorach i toczy się w nocy), pełne brudu, korupcji i nieuczciwości. Ludzie władzy są zepsuci, a biedota żyje w strasznej nędzy. A sprawiedliwość trzeba wymierzyć na własną rękę. Pod tym względem, miasto przypomina Gotham City, gdzie działały te same reguły gry. Atmosferę grozy, poza znakomitymi zdjęciami, jeszcze bardziej nasila scenografia (niemal gotycka) oraz utrzymana w jaśniejszych kolorach kostiumy. Jasne kolory pojawiają się jedynie w retrospekcjach i w scenie wizji przyszłego związku pani Lovett z Toddem.

sweeney_todd2

Skoro jest to musical, to nie można nie zwrócić uwagi na sceny śpiewane, bo tutaj nie ma zbyt wielu scen tańca (najlepsza to, gdy Todd krąży po mieście szukając klientów), co dla mnie jest pewną zaletą. Natomiast sam śpiew jest co najwyżej średni i może wywołać rozdrażnienie dla uszu i pod tym względem „Sweeney Todd” rozczarowuje. Horrorem jest troszkę lepszym, zwłaszcza w dramatycznym finale.

sweeney_todd3

O ile partie śpiewane nie są zadowalające, o tyle sama gra aktorska jest na zupełnie innym poziomie. Znakomicie poradził sobie Johnny Depp w dość nietypowej dla siebie roli mściciela, pełnego mroku w sobie, pozbawionego wiary w dobroć człowieka. Zemsta jest robakiem, które gnije jego duszę, stając się jedynym sensem jego życia. Nigdy później aktor nie grał tak skrytej postaci. Równie ciekawa jest Helena Bohnam Carter jako pani Lovett. Wdowa jest sprytną kobietą, która wie jak ożywić swój interes i zakochuje się w golibrodzie, co będzie miało dla niej tragiczne skutki (nieodwzajemnione uczucie). Ten duet jest siłą napędową tego krwawego musicalu. Poza tym duetem, jest kilka równie interesujących ról. Bezwzględny sędzia Turpin (świetny Alan Rickman), woźny Beadle (odpychający Timothy Spall) czy włoski mistrz Pirelli (barwny i najlepiej śpiewający Sacha Baron Cohen) to bardzo wyraziste i zapadające w pamięć postacie.

sweeney_todd4

„Sweeney Todd” jest bardzo mrocznym i stylowym filmem Burtonem, pełnym krwi, zabijania oraz okropności. Brutalne przypomnienie do czego może doprowadzić miłość lub zemsta.

7/10

Radosław Ostrowski

 

Dodaj komentarz