Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać

Rok 1945 miał przynieść dla Polski pokój oraz być początkiem odbudowywania kraju po wojennej zawierusze. Jednak okazuje się, że władzę przejęli komuniści, a kraj znalazł się w radzieckiej strefie wpływów. Dla wielu ludzi działających w podziemiu walka miała się dopiero zacząć. A jednym z tych wojaków był Mieczysław Dziemieszkiewicz „Rój”, który poległ w zasadzce w 1951 roku.

historia_roja1

Tematyka żołnierzy wyklętych, czyli ludzi podziemia, co nie złożyli broni i postanowili dalej walczyć o kraj, tym razem z okupantem sowieckim, jest czymś bardzo świeżym, mogącym zainteresować zwłaszcza młodego (nastoletniego) widza. Pytanie czy reżyser Jerzy Zalewski był w stanie opowiedzieć o zapomnianym bohaterze. Odpowiedź na to pytanie jest jedno: no k***a nie. Reżyser miesza tutaj postacie i wątki, wprowadzając kompletny bajzel. Scenariusz jest zbiorem scenek, będących zbiorem scen akcji, gdzie kamera zapierdala jak szalona, trzęsąc się we wszystkie możliwe kierunki. I jak mam się zorientować kto z kim i jak atakuje. Żeby było jeszcze trudniej, wszystko jest zrobione w slow-motion jakby to był co najmniej film Pasikowskiego czy Peckinpaha (atak na UB).

historia_roja2

A żebyśmy wiedzieli, ze to film o żołnierzach wyklętych, to muszą pojawić się obowiązkowe sceny ze słowami „Bóg, Honor, Ojczyzna” skontrastowane z panami w kapeluszach, obalającymi flaszkę za flaszką, rzucając jedną kurwę za drugą. Czemu to wszystko musi być takie zero-jedynkowe, jakbym oglądał jaką bajeczkę czy komiks gorszego sortu? Nawet próby wprowadzenia szarości (postawa Młota czy chłopa, który jest taką chorągiewką) są rozbrajane czy to patetycznymi tekstami (mówionymi lub krzyczanymi), czy wrzuconymi w tło religijnymi symbolami. I jeszcze ten bałaganiarski montaż (przeplatająca się scena zabicia „Pogody” z modlącym się Rojem), gdzie nawet udźwiękowienie stoi na słabym poziomie. Dotyczy to w szczególności odgłosów strzałów, brzmiących jakby to były zabawki, a nie prawdziwa broń. Takich rzeczy się nie robi.

historia_roja3

Wygląda to okropnie, brzmi najwyżej słabo, a aktorstwo tutaj praktycznie nie istnieje. Albo się deklaruje ważne rzeczy albo rzuca się mięchem. Grający Roja Krzysztof Zalewski kompletnie nie pasuje do roli nie idącego na kompromisy żołnierza, pozbawionego wątpliwości (chociaż scena nocnego koszmaru, gdzie rozmawia z poległymi, próbuje wybrzmieć), który wszystko. Kompletnie tej postaci brakowało charyzmy, a jego przemowy brzmią bardzo sztucznie. Z drugiej strony jest przerysowany Wyszomirski (Piotr Nowak) – były kumpel, który jest tutaj tak zły, że już bardziej się nie da. Cała reszta służy do deklaracji oraz opowiadania się po jednej ze stron. Nawet pewne drobne epizody (Mariusz Bonaszewski jako rozdarty Młot czy Sławomir Orzechowski jako chłop Osowiecki) nie dostają szansy na wybrzmienia ich dylematu.

historia_roja4

„Historia Roja”, chociaż powstawała 6 lat w ogromnych bólach (ciągle brakowało funduszy), jest przykładem bardzo spóźnionej ciąży. Pozbawiona jakiegokolwiek sensu, wiarygodnej psychologii postaci, napięcia, tła, czegokolwiek. Szczytowy przykład partactwa filmowego, na jaki ci bohaterowie zwyczajnie nie zasłużyli. Pytanie, czy ktoś zmądrzeje i wyciśnie coś więcej niż tylko suspensową muzykę Michała Lorenca (a że przypomina „Call of Duty”, to inna kwestia) oraz ważki temat.

1/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz