Podły, okrutny, zły

Ted Bundy – na pierwszy rzut oka wydaje się przystojnym, miłym facetem. Taki, co budzi dobre wrażenie, ma dobry kontakt z ludźmi i działa na kobiety. To jakim cudem udało mu się zabić ponad 30 kobiet? Czemu nikt tego nie zauważył? O tym postanowił opowiedzieć Joe Berlinger, tylko poszedł w innym kierunku.

podly okrutny zly1

Chyba każdy mniej więcej słyszał o tym seryjnym mordercy, którego proces był transmitowany w telewizji. Ale reżyser pokazuje całą historię z perspektywy jego dziewczyny, Liz. Poznali się na drinku, a ten dość szybko zadomowił się w jej domu. Dość szybko zbudował więź z dziewczyną oraz jej dzieckiem. Pewnym ryzykownym zabiegiem było nie pokazywanie scen mordu na ekranie. Dla wielu może to być niezrozumiała decyzja, ale rozumiem cel. Było nim zasianie wątpliwości, które mieli wszyscy ci, co oglądali proces w telewizji. Bo czy taki przystojny, inteligentny facet mógł dokonywać takie makabryczne zbrodnie? Zabijać, gwałcić, dusić? Ten myk dodaje sporo świeżości w pokazywaniu seryjnych morderców na ekranie. Bo zazwyczaj mamy albo perspektywę tropiących go śledczych, albo widzimy makabryczne zbrodnie sprawcy. Tu jest zupełnie inaczej, zaś przeskoki między Tedem a Liz dodają bardzo ciekawej perspektywy. Czy to oznacza, że reżyser wybiela postać Bundy’ego? O nie, nie, nie. Same zbrodnie są bardziej opowiedziane (sceny procesu), przez co mogą działać na wyobraźnię bardziej niż pokazanie makabry tuż przed naszymi oczami.

podly okrutny zly2

Reżyser bardzo konsekwentnie prowadzi swój pomysł do końca, pokazując bardzo opanowanego, spokojnego Bundy’ego. Przez co wątpliwości coraz bardziej się nasilają aż do samego finału, gdzie wszystko zostaje wywrócone do góry nogami. I tu poznajemy prawdziwe oblicze naszego bohatera, co dla nie znających sprawy, będzie bardzo szokujące. Spokojnie prowadzone jest to wszystko, a dla wielu problemem może być brak jakiegoś mocniejszego pazura. Czegoś, żeby bardziej walnęło i uderzyło.

podly okrutny zly4

Na mnie największe wrażenie zrobił jednak Zac Efron w roli głównej, co też było sprytnym zabiegiem. Bo przecież ten chłopaczek z idealnym wyglądem nie może dobrze wypaść jako seryjny morderca. Prawda? Ale to kolejna zmyłka, bo aktor absolutnie zaskakuje. Nie popisuje się wściekłym spojrzeniem, jest bardzo opanowany, choć w oczach i twarzy są takie mikrogesty, zmuszające do weryfikacji naszych przekonań. Równie świetna jest Lily Collins jako Liz, dla której miłość do Teda staje się ciężkim balastem. Relacja ta staje się toksyczna i mimo zakończenia tego etapu, on ciągle wraca jak bumerang. Chemia między tą dwójką jest bardzo silna, co dodaje wiarygodności. Choć na drugim planie przewija się masa znajomych twarzy (Jim Parsons, Haley Joel Osment, Kaya Scodelario czy sam James Hetfield z Metalliki), najbardziej wybija się John Malkovich jako sędzia. Z jednej strony sprawia wrażenie wyluzowanego i obracającego sytuację w żart, ale z drugiej zachowuje powagę sytuacji. Jego monolog (scena ogłaszania wyroku) ma w sobie dużo soczystości.

podly okrutny zly3

„Podły, okrutny, zły” odświeża filmowe portrety seryjnych morderców, dzięki oryginalnemu konceptowi oraz fantastycznemu aktorstwu. Dla wielu ta sztuczka może zadziałać odpychająco oraz być niezrozumiała, ale warto dać szansę temu tytułowi. Bardzo porządna robota.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz