The Old Guard

Kto z nas nie chciałby żyć wiecznie? Pragnienie to zawsze wydawało się nieosiągalne, ale jednocześnie bardzo problematyczne. O tym – pośrednio – opowiada nowy film Netflixa. Tytułowa “Stara gwardia” to oddział nieśmiertelnych ludzi. Może z tą nieśmiertelnością troszkę przesadziłem, ale bardzo szybko regenrują im się rany, niektórzy żyją od tysiącleci i walczą. O co? Czy to ważne? Nieliczną grupką kieruje Andromacha z Scytii zwana Andy, która jest najstarsza z nieśmiertelnych. Dostają nowe zadanie, ale okazuje się pułapką, by nagrać ich moce. Te chce wykorzystać szef medycznej korporacji, by tworzyć leki zwalczające choroby. Ale żeby sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana, wiarusy odkrywają nową osobę z takimi samymi mocami – czarnoskórą żołnierkę walczącą w Afganistanie.

“The Old Guard”, czyli nowy akcyjniak Netflixa wiele czerpie z kultowego “Nieśmiertelnego”, a dokładnie sam pomysł człowieka żyjącego dłużej i praktycznie nie do zabicia. A że są to żołnierze, większy nacisk jest tutaj postawiony na sensacyjną intrygę (prostą jak drut) oraz sceny akcji. Żadnego psychologizowania problem wiecznego życia, parę rzuconych retrospekcji z dawnych czasów oraz relacja mistrz-uczennica. Tyle z tego dostajemy od reżyserki Giny Prince-Bythewood, dla której to pierwsza styczność z kinem akcji. No i to bardzo widać, bo sceny rozwałki oraz demolki są szybko cięte – na szczęście są czytelne – lecz pozbawione jakiegokolwiek mocnego kopa. Żadnej adrenaliny, żadnej ekscytacji (poza dwoma scenami z Andy). Antagonista (szef korporacji) wydaje się nijaki, pozbawiony charakteru, z nieciekawą motywacją oraz brakiem charyzmy. I jakby tego było mało, w tle dostajemy jakąś smutną, popową muzę, co mnie irytowało strasznie. Wywoływało to we mnie poczucie silnego zgrzytu, jakbym oglądał film dla nastolatków, kurde. Zakończenie obiecuje pewną kontynuację, a rzadko obecny humor troszkę punktuje, ale to troszkę za mało.

Tak naprawdę jedyną osobą, która trzyma tą całość w ryzach jest Charlize Theron. Jej Andy to mieszanka twardej, bezwzględnej siły, cynizmu, uporu oraz waleczności. Kiedy spuszcza łomot, robi to bezpardonowo, rzadko pozwala sobie na okazanie emocji, lecz kiedy sobie na to pozwala, potrafi poruszyć. Poza nią wyróżnia się najbardziej Matthias Schoenaerts jako lekko wyluzowany Booker, dodając odrobinę lekkości. Cała reszta jest raczej do zapomnienia, ze szczególnym wskazaniu na Chiwetela Ejiofora.

“The Old Guard” to netflixowy średniak, gdzie zalety nie wystarczą do przesłonięcia wad. Zamiast akcji oraz adrenaliny jest pozbawiony emocji oraz napięcia spektakl. Boli mnie to okrutnie zwłaszcza, że potencjał był tutaj ogromny, ale bezczelnie zmarnowany.

5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz