Jesse i Celine po wspólnym dniu i nocy w Wiedniu obiecali sobie, że wrócą tu za pół roku. I przypadkowo poznają się po 9 latach w Paryżu. On został pisarzem i promuje swoją powieść, ona ukończyła studia i mieszka w Paryżu. Niby ich znamy, ale w życiu wiele się pozmieniało, znowu zaczną ze sobą rozmawiać aż do momentu, kiedy trzeba będzie pójść na lotnisko.
Sequele są trudne do zrealizowania, zwłaszcza w przypadku tak nastrojowego i klimatycznego filmu jak „Przed wschodem słońca” opartego na dialogach i gadaniu. A jednak Linklaterowi znowu się udało stworzyć pasjonujący i ciekawy film, choć uroku i młodzieńczości już tu nie ma. Ale nie jest to zaskakujące, bo bohaterowie dojrzeli i się zmienili. Może nie tyle oni, co ich przekonania i refleksje. Jednak nadal słucha się tych opowieści. Na początku jest dość lekko, swobodnie i pozornie o niczym, ale im dalej tym więcej pojawia się rozczarowań, smutku, poczucia niespełnienia, nieudane związki. Niby jest to potem obracane w żart, ale posmak goryczy pozostaje. Nadal jednak są to dość poważne i wnikliwe refleksje na temat człowieka w ogóle – jego miejscu na ziemi, próbach nawiązania relacji i dlaczego małżeństwa staja się nieszczęśliwe. Reżyser jednak tutaj stoi bardziej przy ziemi, pozbawiając trochę otoczki romantyzmu, co w tym przypadku chyba jest zaletą. Także grający tu główne role Julie Delpy i Ethan Hawke nadal przykuwają uwagę i ciągnie ich do siebie – oboje są dojrzali, zweryfikowali swoje przemyślenia, ale nadal jest między nimi chemia.
I tylko jedna rzecz mi się nie podobała – za krótko. Następuje zawieszenie i znów trzeba będzie poczekać jakieś 9 lat, żeby poznać dalszy ciąg. A że będzie, to tylko kwestia czasu.
8/10
Radosław Ostrowski