Jestem REN

Wszystko wydaje się zaczynać normalnie: mamy sobie trzyosobową rodzinę. Renata zajmuje się domem, Jan pracuje i jest jeszcze syn Kamil. Sielanka gdzieś z dala od wielkiego miasta. Ale pewnego dnia po powrocie z pracy mężczyzna zauważa coś dziwnego. Chłopak w swoim pokoju jest skulony w rogu, pokój wygląda jak po przejściu huraganu, zaś kobieta przebywa w schowku, a oboje milczą. W końcu mąż decyduje się wysłać żonę na terapię, która ma ustalić co się stało i czy z kobietą jest wszystko w porządku. Już pierwszego dnia Renata wyznaje, że… jest androidem, którego zadaniem jest bycie doskonałą żoną oraz matką.

Po obejrzeniu zwiastuna debiutu Piotra Ryczka byłem zaintrygowany. Psychologiczny dreszczowiec z elementami SF nie jest często spotykanym zjawiskiem w polskim kinie. „Jestem REN” mając niewiele czasu (troszkę ponad 70 minut), próbuje skupić uwagę na tajemnicy. Co się zdarzyło tego feralnego dnia oraz czy nasza bohaterka naprawdę jest robotem. A może jej wspomnienia to efekt halucynacji, urojeń? Bo jak wytłumaczyć obecność niejakiej Eli – kobiety, która wydaje się wiedzieć więcej, pojawia się nie wiadomo skąd i mąci w głowie. Co jest prawdą, co urojeniem? Dylemat może i ograny, ale całkiem nieźle poprowadzony. Problem jednak w tym, że reżyser upycha wiele wątków oraz rozciąga to wszystko, iż w pewnym momencie przestałem się interesować. Zbyt wiele jest tutaj repetycji, łopatologii, a zagadka wydawała mi się zbyt prosta. Wszystko jednak zmienia dość brutalny, przewrotny finał, wywołujący jeszcze większą konsternację.

Realizacyjnie jest za to zaskakująco porządnie. Bardzo minimalistyczna przestrzeń może wydawać się początkowo bardzo teatralna, zaś oszczędnie dawkowane efekty specjalne są świetne. To buduje klimat tajemnicy, samotności oraz pewnego chłodu. Przypominało mi to „Ex Machinę” Garlanda, choć nie jest to ten poziom. Ale dobrze, że nasi filmowcy mają dobre wzorce do naśladowania.

No i jeszcze mamy w głównej roli nieznaną mi Martę Król, która wypada z całej obsady najlepiej. Drobną mimiką oraz barwą głosu potrafi sprzedać dezorientację, upór, jak i bezradność. A jej wiara w to, że jest androidem była nie do podważenia. Świetnie jej partneruje Marieta Żukowska jako tajemnicza Ela, której motywacja pozostaje tajemnicą oraz w drobnej roli Janusz Chabior. Reszta członków rodziny (Olaf Marchwicki oraz Marcin Sztabiński) wypada nieźle, ale zwłaszcza od ojca należało więcej wycisnąć.

Jestem lekko zawiedziony, ale „Jestem REN” jest całkiem sprawnym thrillerem psychologicznym. Elementy SF są tak naprawdę otoczką dla rodzinnego dramatu oraz pokazania choroby psychicznej z mniej znanymi aktorami w głównych rolach. Intrygujące kino, choć  nie wykorzystujące w pełni potencjału.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz