Woody Allen – 01.12

Allen_WoodyReżyser, scenarzysta, aktor, pisarz, muzyk-amator i producent uważany za największego twórcę inteligentnej komedii. Urodził się 1 grudnia 1935 roku w Nowym Jorku jako Allen Stewart Konigsberg, syn Nettie (księgowa) oraz Matina (grawer) – żydowskich emigrantów z Austrii i Rosji. Rodzice chcieli, by został farmaceutą, ale od dziecka pragnął zostać filmowcem. Gdy był dzieckiem, rodzice się rozstali i Woody’ego wychowywała matka. W szkole nie wyróżniał się mocno miał trudne relacje z matką. Już jako 16-latek nauczył się grać na klarnecie i występował w Michael’s Pub. Dodatkowo zaczął zarabiać jako autor żartów dla gazet, by rok później (już jako Woody Allen) pisać dla zawodowych aktorów komediowych.

W 1952 roku rozpoczął naukę na Uniwersytecie Nowojorskim, ale po roku wyrzucono go z powodu niezaliczenia produkcji filmowej. W tym samym czasie podpisał umowę z William Morris Agency. Następnie uczęszczał na zajęcia filmowe do Kolegium Miejskiego Uniwersytetu Nowojorskiego, jednak naukę przerwał po tygodniu.

W latach 60. zaczął karierę stand-upera oraz nawiązał współpracę z telewizją. W tym samym czasie tworzy pierwsze sztuki teatralne, w tym najsłynniejsze: Bóg i Zagraj to jeszcze raz, Sam. Wreszcie, bo w 1965 zaczął flirt z kinem jako aktor i scenarzysta. Debiutem był film Co słychać, koteczku? Clive’a Donnera – jednak efekt końcowy mocno rozczarował Allena, zdecydowanego samodzielnie realizować swoje scenariusze (wyjątkiem od tej reguły była adaptacja Zagraj to jeszcze raz, Sam z 1972 roku zrealizowana przez Herberta Rossa).

Allen przez lata wypracowywał swój własny styl, który uczynił go nieśmiertelnym. Zazwyczaj (choć nie zawsze) miejscem akcji jest ukochany Nowy Jork – ze szczególnym wskazaniem na Manhattan – bohaterem jest (często grany przez samego Allena) neurotyczny intelektualista, obdarzony sarkastyczno-ironicznym poczuciem humoru, hipochondrią, chodzący do psychiatry i przeżywający lęki egzystencjalno-uczuciowe. Otwiera się to bardzo minimalistyczną czołówką z muzyką jazzową w tle. Humor jest oparty na ironii, złośliwościach, ale nigdy bohaterowie nie są mocno antypatyczni.

Woody ma od wielu dekad stałe grono współpracowników, które bardzo rzadko się zmieniało. Do tej grupy należą producenci – jack Rollins, Charles H. Joffe, Henry Robi, Letty Aronson (siostra Allena) i Stephen Tenanbaum, scenograf oraz kostiumolog Santo Loquasto, montażystki Alisa Lepselter i Susan E. Morse, scenarzyści Douglas McGrath i Marshall Brickman, operatorzy Gordon Willis, Carlo Di Palma, Darius Khondji, Sven Nykvist i Vilmos Zsigmond. Jednak reżyser, jeśli chodzi o aktorów, to ma swoje „muzy”, z którymi wielokrotnie współpracował: Diane Keaton, Mia Farrow, Dianne Wiest, Scarlett Johansson, Emma Stone.

Co do gremium oraz akademii filmowych, jest on jednym z najczęściej nagradzanych twórców. Ma na koncie 4 Oscary (i 20 nominacji), 2 Złote Globy (i 11 nominacji), 9 nagród BAFTA (i 14 nominacji), nagrodę FIPRESCI na MFF w Cannes, wyróżnienia w Berlinie oraz Wenecji, a także 4 nominacje do Saturna oraz Złotej Satelity.

Ten ranking był najtrudniejszym ze wszystkich, jakie do tej pory zrobiłem, więc na pewno będą kontrowersje. Chętnie piszcie w komentarzach o swoich doświadczeniach z nowojorskim okularnikiem.

Miejsce 49. – Crisis in Six Scenes (2016) – 4/10

Produkcja zrealizowana dla Amazona, to kompletnie zaprzepaszczona szansa. Osadzona w latach 60. opowiada o pisarzu Sidneyu Munsingerze, planującym zrealizować serial telewizyjny. Wtedy do jego życia wchodzi ukrywająca się ścigana przez władze Lenny Dale. Jest tu parę wątków i pomysłów, ale zostają brutalnie zabite w zarodku. Sama postać Sidneya (w tej roli sam Allen) drażni i irytuje, humor jest praktycznie miałki, całość za krótka, a aktorsko jest bardzo średnio. Recenzja tutaj.

Miejsce 48. – Jak się masz, koteczku? (1966) – 5/10

Lipny debiut Allena, który tak naprawdę podłożył angielski dubbing i napisał własne dialogi do japońskiego filmu szpiegowskiego. Cała intryga opiera się tutaj na zdobyciu… przepisu na jajeczną sałatkę zapisanego w mikrofilmie. Jeśli lubicie absurdalny, purnonsensowy humor, to jest to idealna zabawa. Mnie to nie kupiło.

Miejsce 47. – Zakochani w Rzymie (2012) – 5/10

Cztery opowiastki dzieją się w Wiecznym Mieście (pięknie sfotografowanym), ale są one nierówne. Przebłyskiem jest historia zwykłego faceta (Roberto Benigni), który zostaje celebrytą oraz spotkania przyszłych teściów młodej pary, powiązane z eksperymentalnym wystawieniem opery. Jednak dwie opowieści miłosne to już lekkie rozczarowanie, pozbawione ciekawej puenty. Nawet gwiazdorska obsada (Cruz, Eisenberg, Stone, Baldwin) nie ratuje. Recenzja tutaj.

Miejsce 46. – Scoop – Gorący temat (2006) – 5/10

Kryminał z Londynu ubrany w lekką historię. Młoda dziennikarka Sondra (Scarlett Johansson) szuka gorącego tematu, który będzie przełomem w karierze. Duch zmarłego dziennikarza Johna Stromble’a objawia się podczas występu iluzjonisty (Allen we własnej osobie) i prosi ją o dokończenie sprawy Tarotowego Zabójcy. Mieszanka komedii, kryminału i romansu, ale kompletnie pozbawiona napięcia, a dowcip jest letni. Aktorstwo niezłe, ale chemii między Johansson a grającym podejrzanego o morderstwa Hugh Jackmana brak. I nawet ładnie sportretowany Londyn to za mało. Recenzja tutaj.

Miejsce 45. – Koniec z Hollywood (2002) – 5/10

Val Waxman od 10 lat nie wyreżyserował ani jednego filmu. W końcu dostaje szansę na realizację następnego projektu, jednak… traci wzrok. Tym razem Allen bawi się prostymi (dla mnie za prostymi) gagami związanymi ze ślepotą oraz zachowaniem tego w tajemnicy. Aktorsko najbardziej wyróżnia się Tea Leoni jako była żona Vala. Mogła być z tego satyra na środowisko filmowe, a wyszła błahostka. Recenzja tutaj.

Miejsce 44. – Magia w blasku księżyca (2014) – 5,5/10

Tym razem przenosimy się do przedwojnia. Słynny iluzjonista Stanley Crawford (uroczy Colin Firth) demaskuje osoby uważające się za medium. Tym razem jego celem jest Sophie Baker (śliczna Emma Stone), zamieszkująca u rodziny Cathridge’ów. Ładny obrazek prowincji (scena w obserwatorium to mała perła), ale tak naprawdę magii nie czuć. Intryga jest tylko pretekstem do zderzenia dwóch postaw oraz opowiedzenia historii miłosnej o przyciąganiu się przeciwieństw. Gdyby nie aktorstwo, byłoby kiepsko. Recenzja tutaj.

Miejsce 43. – Jej wysokość Afrodyta (1995) – 6/10

Niemłode małżeństwo (Lenny i Amanda) decyduje się adoptować dziecko. Trafia im się wybitnie inteligentny Max, a Lenny próbuje na własną rękę poznać biologicznych rodziców. Mężczyzna odkrywa, że jego matką jest prostytutka. Woody wraca do ulubionych motywów – relacje damsko-męskie, przewrotność losu. Smaczkiem jest tutaj wplecenie antycznego chóru, niejako parodiując konwencję greckich dramatów. Wyróżnia się zasłużenie nagrodzona Oscarem Mira Sorvino. Recenzja tutaj.

Miejsce 42. – Bananowy czubek (1971) – 6/10

Na początku swojej drogi Allen uwielbiał absurd, jednak nie zawsze panował nad tym. Nie inaczej jest w przypadku opowieści Fieldinga Melisha, który – by zaimponować dziewczynie – wyrusza do bananowej wysepki rządzonej przez bezwzględnego dyktatora. Wskutek okoliczności zostaje nowym prezydentem. Tutaj wyobraźnia Allena jest dzika (domowa kłótnia małżeńska komentowana jakby to było wydarzenie sportowe i bohater jako dyktator wyglądający niczym Fidel Castro), ale tak duża dawka absurdu może być niestrawna. Recenzja tutaj.

Miejsce 41. – Wnętrza (1978) – 6/10

Pierwsze oblicze Woody’ego bardziej na serio. Psychodrama o trzech siostrach oraz toksycznej relacji z matką jest bardzo chłodna emocjonalnie, ma ogromny dystans wobec swoich bohaterek (dobrze zagranych, co prawda m.in. przez Dianę Keaton, Geraldine Page i Mary Beth Hurt), jednak jest to męczący i trudny w odbiorze. Recenzja tutaj.

Miejsce 40. – Sen Kasandry (2007) – 6/10

Ian i Terry to bracia z biednej familii, wspieranej przez wuja Howarda. Kiedy wujek przyjeżdża prosi chłopców o pomoc, dzięki czemu skończą jego kłopoty. Muszą tylko zabić takiego jednego człowieka, który bruździ Howardowi. O ile wtórność Allena w przypadku komedii nie zawsze wywołuje poczucie zmęczenia materiału, o tyle w przypadku poważnych filmów nie ma ucieczki. Znowu mamy Londyn, znowu morderstwo, temat winy i kary. Brakuje tu napięcia, ale sytuację ratuje przewrotny finał oraz świetne role Ewana McGregora i Colina Farrella. Recenzja tutaj.

Miejsce 39. – Nieracjonalny mężczyzna (2015) – 6/10

Zmęczony życiem Abe Lucas przyjmuje posadę wykładowcy filozofii na uniwersytecie. Powrót do normalnej egzystencji zapewnia podkochująca się w nim studentka Jill. Przypadkowo podsłuchana rozmowa, powoduje, że Abe planuje dokonania zbrodni doskonałej. Znowu kryminał, zmieszany z romansem i to nawet nieźle się to ogląda, co jest zasługą wybornego Joaquina Phoenixa i czarującej Emmy Stone. Jednak wątek kryminalny nie angażuje (poza przewrotną woltą finałową), a romans też idzie dość przewidywalnym torem. Recenzja tutaj.

Miejsce 38. – Seks nocy letniej (1980) – 6/10

Gdybym miał wskazać najładniejszy wizualnie film Allena, to „Seks nocy letniej” znalazłby się w ścisłej czołówce. Tocząca się na początku XX wieku historia miłosna, rozgrywa się w rajskiej przestrzeni, czarując przestrzenią oraz muzyką Mendelssona. Zmieniające się układy, rozterki oraz czarujący finał (aczkolwiek z archaicznymi efektami specjalnymi) potrafią zaintrygować, jednak brakuje napięcia. Obsada czaruje (Ferrer, Steenburgen, Hagerty, Allen, Farrow), zdjęcia prześliczne i sympatycznie spędza się czas. Recenzja tutaj.

Miejsce 37. – Vicky Cristina Barcelona (2008) – 6/10

Allen postanowił zrobić własną wersję „Rozważnej i romantycznej”, przenosząc ją do pocztówkowej Hiszpanii. Tą pierwsza jest Vicky, mająca wkrótce zostać mężatką, tą drugą jest Cristina. Los tej parki zmieni się, gdy poznają przystojnego malarza, Juan Antonia. Znowu związki, znowu miłość, czyli nic nowego pod słońcem. Tym razem swoje dorzuca irytujący narrator, za to dla kontrastu mamy wielką Penelope Cruz jako passive-agressive była żona Hiszpana. Recenzja tutaj.

Miejsce 36. – Melinda i Melinda (2004) – 6/10

„Melinda” ma bardzo ciekawy punkt wyjścia, ale nic poza tym nie serwuje. Spór dwóch literatów o to, która konwencja (dramat czy komedia) mówi bardziej prawdę o człowieku jest pretekstem do opowieści o Melindzie (świetna Radha Mitchell), która ma problemy ze znalezieniem faceta. Destylacja stylu Allena z ciekawym drugim planem (Eljofor, Lee Miller, nawet Will Ferrell pokazuje się z dobrej strony). Recenzja tutaj.

Miejsce 35. – Wrzesień (1987) – 6,5/10

Kolejna allenowska psychodrama, zrealizowana niemal jak Teatr Telewizji. Jeden dom, pięć postaci oraz gorzki portret niespełnienia, toksycznych więzi oraz mrocznej tajemnicy dotyczącej Lane (Mia Farrow) i jej matki (Elaine Stritch jest wyborna). Problem w tym, że jako takiej rozumianej akcji w zasadzie nie ma, a wszystko opiera się na dialogach (takich średnich dość). Recenzja tutaj.

Miejsce 34. – Wspomnienia z gwiezdnego pyłu (1980) – 6,5/10

Najbardziej nieoczywisty Allen, gdyż bardziej autorefleksyjny. Reżyser gra filmowca Sandy’ego Batesa, przechodzącego kryzys twórczy filmowca, przybywającego na retrospektywę swojej twórczości do hotelu „Gwiezdny pył”. Sam Allen rozlicza się ze swoich niespełnionych ambicji (wyrwanie się z klatki twórcy komedii) i mierzy się z dawną miłością. Wszystko to w bardzo onirycznej oprawie wizualnej, tworząc bardzo specyficzny klimat (fantastyczny wstęp). Z drugiego planu zdecydowanie wybija się Charlotte Rampling (jej uśmiechu pod koniec nie da się wymazać). Recenzja tutaj.

Miejsce 33. – Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać (1972) – 6,5/10

Nowelowe kino, opowiadające o życiu erotycznym człowieka. I jak każda tego typu składanka jest nierówna, a czego tu nie ma. Miłość lekarza do owcy, tragiczne losy błazna marzącego o przeleceniu królowej, mąż-transwestyta, quiz o perwersji, a i tak najbardziej pamiętana jest sekwencja pokazująca zbliżenie z perspektywy ludzkiego organizmu (Allen jako niepewny siebie plemnik rozbraja).  Recenzja tutaj.

Miejsce 32. – Cienie we mgle (1991) – 6,5/10

Tutaj zabawa w kino ekspresjonistyczne połączone z kryminałem oraz problemami natury egzystencjalnej. Max Klemmer (Allen) jest zlęknionym człowiekiem, który wbrew swojej woli, zostaje włączony do straży obywatelskiej, mającej schwytać seryjnego dusiciela. W końcu sam Max staje się głównym podejrzanym. Dla mnie problemem było zbyt wiele pobocznych wątków, które rozpraszają od głównej intrygi i nawet gwiazdorska obsada (Pleasence, Foster, Malkovich, Cusack, Farrow) stanowiły pewien balast. Recenzja tutaj.

Miejsce 31. – Wszyscy mówią: kocham Cię (1996) – 7/10

Na hasło Allen i musical można by się zacząć pukać w czoło. Jest to rodzina opowieść przedstawiona z perspektywy niejakiej Djunii, lat 17. I tutaj mamy galerię interesujących postaci: ojciec dziewczyny mieszka w Paryżu i poznaje interesującą Amerykankę. Matka ponownie wyszła za mąż za prawnika i konserwatystę Boba, a siostra chce się związać z Holdenem. Mieszanka wątków, prosto zainscenizowane sceny śpiewane to plusy. Dodatkowo jest parę fajnych wątków (próba zdobycia serca Von z pomocą porad córki Allena czy resocjalizacja, polegająca na zaproszeniu do domu gangstera), lekki klimat oraz znowu pięknie wyglądający Nowy Jork (aczkolwiek finał w Wenecji się toczy). Bardziej to scenki z życia rodziny, ale nie przeszkadzało mi to. No i ta obsada: Norton, Hawn, Roberts, Roth, Barrymore, Portman, Allen. Recenzja tutaj.

Miejsce 30. – Nowojorskie opowieści (Kompleks Edypa) (1988) – 7/10

Nowelowy film, gdzie poza Allenem, uczestniczyli Martin Scorsese oraz Francis Ford Coppola. I to właśnie Woody zamyka całość, realizując najlepszą nowelkę dotyczącą trudne do urwania więzi z nadopiekuńczą matką (niesamowita Mae Questel). Nawet jej zniknięcie podczas występu iluzjonisty nie jest w stanie tej więzi zniszczyć. Autentycznie zabawna i pokazująca błysk allenowskiego poczucia humoru. Recenzja tutaj.

Miejsce 29. – Nie wkładaj palca między drzwi (1994) – 7/10

Telewizyjna adaptacja sztuki samego Allena. Tym razem wszystko toczy się wokół ambasady amerykańskiej, kierowanej przez mało doświadczonego dyplomatę w jednym z krajów komunistycznych. Tam ukrywa się oskarżona o szpiegostwo rodzina Hollanderów. Urocza błyskotka skopana o oparach absurdu (spięcia między pracownikami ambasady, a rodziną iskrzą humorem), niepozbawiona ciętych ripost. A wszystko kradnie dla siebie Michael J. Fox jako lekko safandułowaty i pocieszny tymczasowy ambasador. Recenzja tutaj.

Miejsce 28. – Śmietanka towarzyska (2016) – 7/10

Najświeższe dzieło mistrza, który wraca w czasy retro i balansuje między Nowym Jorkiem oraz Los Angeles. To do tego ostatniego miasta, przybywa marzący o karierze w branży filmowej wrażliwy Bobby (Jesse Eisenberg), któremu postanawia pomóc wuj Phil (Steve Carrell). Ale wtedy pojawia się miłość w postaci kelnerki Vonnie. Gdy na początku reżyser pokazuje ten światek filmowy, wraca dobra forma i nie brakuje złośliwostek wobec targowiska próżności. Ale w momencie powrotu do Nowego Jorku i pracy w klubie brata-gangstera (rozbrajający Corey Stoll i jego rozmowy z wrogami… za pomocą cementu), wraca wszystko do romansowego trójkąta. Niemniej ogląda się to dobrze, co jest zarówno zasługą pięknych zdjęć Vittorio Storaro, zabawnych sytuacji (próba skorzystania z usług prostytutki) oraz pięknie wyglądających w obrazku Kristen Stewart (nie do końca wierzę w to, co piszę, ale tak właśnie było) i zjawiskowej Blake Lively. Recenzja tutaj.

Miejsce 27. – Poznasz przystojnego bruneta (2010) – 7/10

London calling again. I kolejna historia o życiu, miłości, magii i całej reszcie. Wszystko skupia się wokół Heleny, którą porzuca mąż dla młodszej kobiety i zawierza swój los wróżce. Poza nią jest jeszcze jej córka Sally, pracująca w galerii sztuki oraz przeżywający kryzys twórczy pisarz Roy. Kilka rozwiązań jest zaskakujących (Roy kradnie książkę koledze, który miał zejść z tego świata, ale przeżył), Londyn pięknie wygląda. Tutaj Allen bardziej przypomina Mike’a Leigh, przyglądającego się swoim bohaterom, błądzącym po swoim życiu. I znowu uwagę skupiają gwiazdy: Watts, Hopkins, Banderas, Brolin. Recenzja tutaj.

Miejsce 26. – Bierz forsę i w nogi (1969) – 7/10

Właściwy debiut reżyserski ubrany w konwencję dokumentu. Jego bohaterem jest kompletny pierdoła – Virgil Starkwell. Nic mu nie wyszło, więc postanowił zostać gangsterem, jednak pech go non stop prześladował. Nawet poznana dziewczyna nie była w stanie go nawrócić. To na razie zbiór gagów na temat i parodia retro kryminału, a kilka dowcipów (napad na bank, gdzie w skarbcu znajdują się… Cyganie czy ucieczka z pomocą pistoletu zrobionego z mydła) autentycznie bawi. Od tego zaczął się nurt mockumentary. Recenzja tutaj.

Miejsce 25. – Drobne cwaniaczki (2000) – 7/10

Tytułowe drobne cwaniaczki to Ray Winkler, jego żona i dwaj kumple, którzy chcą dokonać podkopu pod bank. W tym celu wynajmują lokal i zakładają ciastkarnię, która przynosi niezły dochód, jednak plan nie zostaje zaniechany. Zaczyna się to jak komedia kryminalna, a kończy się satyrą na nowobogackich, którzy pieniędzmi są zamaskować swoje prostackie zachowanie i niedopasowanie do reszty otoczenia. Jest lekko, z błyskiem w oku oraz dowcipem. Tu wyróżnia się niezawodna Tracey Ullman jako żona naszego masterminda. Recenzja tutaj.

Miejsce 24. – Manhattan (1979) – 7/10

Allenowski list miłosny do Nowego Jorku – trudno zapomnieć początek, gdzie widzimy miasto w czarno-białych kadrach Gordona Willisa, a w tle leci George Gershwin. A punktem wyjścia jest stan zakochania Isaaca Davisa do 17-letniej Tracy. Dalej mamy to, co w Allenie najlepsze: portret nowojorskiej socjety, skomplikowane życiorysy i poszukiwanie miłości. Allen odtwarza typowego dla siebie intelektualistę, a wspiera go wspaniała Muriel Hemingway, Diane Keaton i Meryl Streep. Recenzja tutaj.

Miejsce 23. – Alicja (1990) – 7/10

Żyjąca od 16 lat w związku Alicja Tate nagle czuje ostry ból pleców. Znajoma poleca jej chińskiego medyka, dr Yanga, który przepisuje jej zioła. Od tej pory życie wywraca się do góry nogami. Tutaj reżyser opowiada o poczuciu niespełnienia i próbie odzyskania dawnej siebie. Mimo poważnych wątków, całość jest bardzo lekka i przyjemna w odbiorze. Farrow odnajduje się w tej roli dobrze, a wspierają ją tacy mistrzowie jak William Hurt, Alec Baldwin i Joe Mantegna. Bardziej refleksyjna tragikomedia. Recenzja tutaj.

Miejsce 22. – Mężowie i żony (1992)

Reżyser niczym maniak wraca do tematu związków, ale tym razem jest bardziej poważny i realistyczny. Mamy tu dwie zaprzyjaźnione pary, a iskrą w prochu jest rozstanie jednej z nich. Bohaterowie próbuje się na nowo odnaleźć i zdefiniować swoje potrzeby. Uderza tutaj dokumentalna forma i zdjęcia kręcone wręcz od ręki. Wszystko trafnie, uważnie zaobserwowane, ale bez drwiny i szyderstwa. Allen z Farrow tworzą ciekawy duet, ale to wątek drugiej pary (Judy Davis oraz Sydney Pollack) jest znacznie ciekawszy. Recenzja tutaj.

Miejsce 21. – Złote czasy radia (1987) – 7/10

Nostalgiczny – to słowo w pełni oddaje klimat „Złotych czasów radia”. Przenosimy się do lat 40. i przekonujemy się na własnych oczach i uszach, jak wielką siłą było radio – teatr wyobraźni, który scalał rodziny, sąsiadów i miało wpływ na życie ludzi. Nie zapomnę scenek pokazujących przygotowania audycji oraz porządnego aktorstwa (William H. Macy, Diane Keaton, Mia Farrow, Dianne Wiest, Wallace Shawn, Julie Kavner). Recenzja tutaj.

Miejsce 20. – Śpioch (1973) – 7/10

Woody tym razem w kostiumie SF. Jego bohater Miles Monroe budzi się po 200 latach hibernacji w antyutopii, gdzie ludzie żyją w świecie bez emocji („Nowy, wspaniały świat” się kłania). Mężczyzna przebrany za robota zakochuje się w swojej właścicielce, Lunie. Z jednej strony parodia kina SF z niesamowitą, świadomie kiczowatą stroną wizualną (scenografia z gigantycznymi roślinami czy seksmaszynami), a jednocześnie drwina z pędu ku technice i refleksjami nad człowiekiem, niepozbawiona slapstickowych gagów. Sam Allen błyszczy na równi z Diane Keaton (zaślepiona nowoczesnością Luna). Recenzja tutaj.

Miejsce 19. – Tajemnica morderstwa na Manhattanie (1993) – 7/10

Małżeństwo z długim stażem coraz bardziej pogrąża się w rutynie. Punktem zwrotnym staje się śmierć sąsiadki. Żona uważa, że to było morderstwo, ale mąż-racjonalista stoi mocno na ziemi i nie wierzy w to. Jednak postanawia wesprzeć żonę w wyjaśnieniu sprawy, gdy zaczyna wokół niej (żony, nie sprawy) pisarz Ted. Mieszanka kryminału, komedii i dramatu obyczajowego zaskakuje powoli, lecz konsekwentnie prowadzoną intrygą kryminalną (zdjęcia pachną klasycznym filmem noir), jazzową muzyką oraz konfrontacji w opuszczonym kinie. Allen tym razem wspierany przez Diane Keaton tworzy bardzo cudowny duet, a wzajemne przekomarzania ogląda się z dużą frajdą. A na drugim planie szaleje Alan Alda z Anjelicą Huston. Recenzja tutaj.

Miejsce 18. – Zelig (1983) – 7/10

Leonard Zelig to prawdziwy człowiek-kameleon, potrafiący zmienić się w kogokolwiek (Żyda, Murzyna, Araba), byle tylko być kochanym przez innych. Jego walkę o bycie sobą podejmuje psychiatra, dr Fletcher. Tutaj Allen bardziej skupia się na człowieku, próbującym się dostosowywać do otoczenia, by zyskać jego akceptację. Lekiem na to jest miłość (proste, nie?), ale tutaj najważniejsza jest realizacja – niesamowita stylizacja na przedwojenny film (celowo postarzone kadry, ziarno, zadrapania) robi ogromne wrażenie. Podobnie jak Allen w roli tytułowej oraz (już drugi raz) partnerująca mu Mia Farrow. Recenzja tutaj.

Miejsce 17. – Życie i cała reszta (2003) – 7/10 

Mój pierwszy Allena, który widziałem. I stąd pewnie tak wysoka pozycja w rankingu. Bohaterem jest Jerry Falk – młody autor tekstów dla komików, próbujący ogarnąć swoje życie. Związek z Amandą przechodzi kryzys, agent nie jest w stanie rozwinąć jego kariery, dodatkowo wprowadza się matka-wokalistka. Na szczęście Falk może liczyć na Davida Dobela, którego rady są wsparciem.  I ten odkrywa, że Amanda zdradza Jerry’ego. Nadal mamy Nowy Jork – bardziej mroczny, stonowany, poraniony 11 września. Wszystko to zmusi Falka do przewartościowania swojego życia. Jest lekkość, obyczajowa obserwacja oraz kompletnie zaskakujący Jason Biggs w roli głównej. Sam Allen jest na drugim planie i jego obsesja na punkcie antysemityzmu to petarda. Recenzja tutaj.

Miejsce 16. – Celebrity (1998) – 7,5/10 

Tutaj Woody wraca do satyrycznego spojrzenia na środowisko gwiazd i gwiazdeczek, aspirujących na coś więcej. Przewodnikiem po tym świecie jest Lee Simon (dobry Kenneth Branagh), który przeprowadza wywiady z celebrytami i marzy o byciu pisarzem. W końcu decyduje się rozstać ze swoją żoną (Judy Davis). Oboje kompletnie się zmieniają, pragnąc zrealizować swoje zerwane kariery. Allen nie ma jednak złudzeń, że to środowisko jest targowiskiem próżności oraz pustogłowiem. Poza głównymi rolami, nie można zapomnieć o epizodach Charlize Theron i Leonardo DiCaprio. Recenzja tutaj.

Miejsce 15. – Purpurowa róża z Kairu (1985) – 7,5/10 

Film o miłości oraz kinie, które zawsze było lekarstwem na depresję, poprawę samopoczucia w czasach kryzysów. Tym jest kino dla Cecilii w latach 30., a jej ulubionych bohaterem jest archeolog Tom Baxter. Ale nawet ona nie spodziewała się, że podczas seansu bohater wyjdzie z filmu i wejdzie do prawdziwego życia. Reżyser sięga po tęsknotę za dawnymi czasami (ciepłe zdjęcia Gordona Willisa), ale ostrzega przed życiem iluzją, gdyż najważniejsze jest życie tu i teraz. Chociaż czy mając u boku takiego przystojniaka jak Jeff Daniels będziemy o tym pamiętać? Recenzja tutaj.

Miejsce 14. – Miłość i śmierć (1975) – 7,5/10 

Allen tutaj znowu robi sobie jaja i tworzy zbiór gagów na temat. Tym razem na celownik trafiła Wielka Literatura Rosyjska. A bohaterem jest Borys Gruszenka (Allen), który ma wkrótce zejść z tego świata. Tołstoj idzie ręka w rękę z Dostojewskim, miesza się „Wojna i pokój” z „Anną Kareniną” oraz… Bergmanem. Nadal dominuje slapstick (próba zniszczenia obozu Francuzów z użyciem Borysa jako żywej kuli armatniej czy nieudolny taniec kazaczoka), ale jest i sporo aluzji do odczytania. I znowu błyszczy duet Allen-Keaton. Recenzja tutaj.

Miejsce 13. – Zbrodnie i wykroczenia (1989) – 7,5/10

Dwie opowieści, w których przeplata się humor z dramatem, a zbrodnia z miłością. W pierwszej znany i ceniony lekarz dr Judah Rosenthal (fantastyczny Martin Landau) musi wybrać między stabilnym związkiem z żoną, a szantażującą go kochanką Dolores (Anjelica Huston) i decyduje się ją zabić. W drugiej ceniony dokumentalista Clifford (sam Allen) dostaje propozycję nakręcenia filmu o swoim szwagrze, bogatym producencie filmowym (świetny Alan Alda) i zakochuje się w jego asystentce (Mia Farrow). Bardziej słodko-gorzko niż zazwyczaj, trzyma w napięciu, ale też prowokuje do pytań o ludzką psychikę, bezwzględność losu oraz roli przypadku. Recenzja tutaj.

Miejsce 12. – Słodki drań (1999) – 7,5/10 

Kolejny lipny dokument, tym razem opowiadający historię najwybitniejszego gitarzysty jazzowego, czasów przedwojennych – Emmeta Raya (genialny Sean Penn). Trudno odmówić wizualnego stylu, wiernie odtwarzającego ten okres, ale tak naprawdę jest to historia o człowieku, który nie potrafił otworzyć się na innego człowieka. Narcyza, co lubił strzelać do szczurów, miał wielkie mniemanie o sobie (nie bez podstaw) oraz jak skomplikowanym wynalazkiem jest człowiek. Mamy cudowną muzykę, lekki humor oraz kradnącą ekran Samanthę Morton w roli niemej Hattie. Już bardzo wysoka półka. Recenzja tutaj.

Miejsce 11. – Blue Jasmine (2013) – 7,5/10

Ze wszystkich filmów Nowojorczyka, ten wydaje się najbardziej gorzki i ponury. Nie jest to komedia, tylko dramat obyczajowy skupiony na tytułowej Jasmine (genialna Cate Blanchett), która pozbawiona środków do życia, przenosi się z Nowego Jorku do San Francisco. Nie polubicie jej, uznacie za psychicznie stukniętą, ale pod koniec filmu zrobi wam się jej żal. Tak zwyczajnie i uczciwie. Naprawdę mocny dramat okraszony cierpkim humorem. Recenzja tutaj.

Miejsce 10. – Danny Rose z Broadwayu (1984) – 8/10

Chyba jeden z najbardziej niedocenionych filmów mistrza. Tytułowy bohater (Allen) to impresario dość ekscentrycznych postaci szołbiznesu, który nie potraf przebić swoich podopiecznych. Wyjątkiem jest wokalista Lou Canova (Nick Apollo Forte), który prosi go pewną przysługę. I wtedy następuje zapętlenie – dziewczyna, gangsterzy, pieniądze, pościg, czarno-białe zdjęcia oraz gorzka refleksja nad bezwzględnością szołbiznesu, gdzie przyjaźń jest towarem deficytowym. Recenzja tutaj.

Miejsce 9. – Inna kobieta (1988) – 8/10

Allen znowu myśli, że jest Bergmanem, ale tym razem jest bardzo przekonujący i najbardziej przystępny. Tutaj bohaterką jest czująca pustkę kobieta w średnim wieku (wielka Gene Rowlands), dla której przypadkowa rozmowa i spotkanie z niejaką Hope (najdojrzalsza kreacja Mii Farrow) skłoni ją do weryfikacji swojego życia. Wszystko wygrywane jest na dialogach oraz melancholijnym klimacie, ale pozostawia sporą nadzieję. Wspaniałe aktorstwo, wiarygodna psychologia postaci oraz masa trafnych refleksji czynią ten film wyjątkowym. Recenzja tutaj.

Miejsce 8. –  Klątwa skorpiona (2001) – 8/10

Niby jest wątek kryminalny, ale to czerpiąca garściami z tradycji screwball comedy, starcie charakterów. On, C.W. Briggs (Allen), jest doświadczonym detektywem firmy ubezpieczeniowej, geniuszem w swoim fachu. Ona, panna Fitzgerald (Helen Hunt), reorganizuje pracę w firmie i jest na pieńku z Briggsem. Jednak oboje zostają wplątani w poważną aferę kryminalną, za którą stoi hipnotyzer Voltan. Sama intryga jest prosto opowiedziana, ale to zażarte i ironiczne docinki między parą bohaterów to prawdziwe clue tej wybornej komedii kryminalnej. Poza chemią między bohaterami, jest stylizacja na film noir oraz bardzo złośliwy humor. Recenzja tutaj.

Miejsce 7. – Wszystko gra (2005) – 8/10

Pierwsza wizyta Allena w Londynie i powstał znakomity thriller. Jego bohaterem jest Chris Wilton (wspaniały Jonathan Rhys-Meyers), który uczy tenisa ludzi z wyższych sfer. Zaprzyjaźnia się z jednym z bogatych dzieciaków i dołącza do tego nowobogackiego świata, biorąc ślub z siostrą Toma. I wtedy na horyzoncie pojawia się szwagierka. Niby powtórka „Zbrodni i wykroczeń” połączona z „Karierą Nikodema Dyzmy”, ale tym razem śmiertelnie poważnie. Sceny przygotowania do morderstwa trzymają za gardło, choć rozgrywa się ono bardzo spokojnie (wręcz iście operowo), a świetną puentą i metaforą jest sam początek z odbijaną piłeczką tenisową. Recenzja tutaj.

Miejsce 6. – O północy w Paryżu  (2011) – 8/10

Kolejne tournee reżysera po Europie, tym razem zatrzymał się w Paryżu, bo tam przebywa Gil (zaskakujący Owen Wilson) ze swoją przyszłą żoną. Mężczyzna marzy o napisaniu powieści dziejącej się w Paryżu lat 20. Pewnej nocy trafia do starego Peugeota i… trafia do przedwojennego Paryża. Klimat retro zbudowały utrzymane w sepii zdjęcia Dariusa Khondji. Niby sięgamy po stare wątki, ale brzmi to zaskakująco świeże. Refleksja jest jedna, ale trafna: człowiek od zawsze chce żyć w dawniejszych czasach niż żyje obecnie, dla przeszłość jest tak silnie koloryzowana. Za to mamy najbogatszy drugi plan: Marion Cotilliard (Adriana), Tom Hiddleston (Fitzgerald), Corey Stoll (Hemingway), Adrien Brody (Dali). I jak nie ulec magii Paryża? Recenzja tutaj.

Miejsce 5. – Co nas kręci, co nas podnieca (2008) – 8/10

Najbardziej cyniczny bohater Allena – Borys Jelnikow (cudowny Larry David) jest geniuszem z fizyki, mającym mocno swoje lata i widzącym w ludziach wszystko, co najgorsze. Ale stosunek do swojego życia zostanie zmieniony, gdy pojawi się małolata o imieniu Melody (zjawiskowa Evan Rachel Wood), która zostaje jego… żoną. Powrót Allena do Nowego Jorku to także powrót do formy – nadal mamy cudownie komplikujące się relacje damsko-męskie, cudownie sfilmowany Nowy Jork, masa ironicznego humoru plus… przełamywanie czwartej ściany. Jakby nie było, trzeba się cieszyć życiem i być sobą. Recenzja tutaj.

Miejsce 4. – Strzały na Broadwayu (1994) – 8,5/10

Film retro o teatrze i gangsterach. Młody dramaturg David Shayne (John Cusack) postanawia zrealizować swoja własną sztukę. Całą imprezę sponsoruje gangster Nick Valnti (Joe Vitarelli), który w zamian chce obsadzenia w jednej z ról swojej dziewczyny. Prawdziwa realizatorska bomba, gdzie poza refleksjami o życiu i całej reszcie, stawiane są pytania o sztukę, inspiracje, jej sens oraz o to, czy należy iść na kompromisy, by zrobić dobre dzieło? Świetny klimat retro (cudowna muzyka), błyskotliwe dialogi oraz zaskakujące zwroty akcji. No i genialne aktorstwo, któremu przewodzi… Dianne Wiest, Chazz Palminteri i Jennifer Tilly. Cusack John zaledwie dobry. Recenzja tutaj.

Miejsce 3. – Przejrzeć Harry’ego (1997) – 8,5/10

Harry Block (Allen) to strasznie popularny i genialny pisarz, który przeżywa kryzys twórczy, nie ma przyjaciół (bo wszystkich opisał w powieściach). Teraz otrzymuje nagrodę od swojej szkoły. Wędrówka stanie się szansą do autorefleksji, odzyskania weny oraz pogodzenia się z sobą i swoimi demonami. Tutaj reżyser najbardziej bawi się formą – stosuje powtórzenia scen (czołówka), miesza świat fikcji z rzeczywistością (wizyta Harry’ego w piekle – mistrzostwo świata), bezlitośnie rozprawia się z samym sobą. Genialne, chociaż poczucie humoru i pomysły są nieoczywiste (spotkanie ze śmiercią czy aktor, który staje się niewyraźny), ale trudno nie powstrzymać się od śmiechu. I kolejny wianuszek gwiazd na dalszym planie: Billy Crystal, Demi Moore, Stanley Tucci, Tobey Maguire, Robin Williams, Kirstie Alley. Recenzja tutaj.

Miejsce 2. – Annie Hall (1977) – 9/10

Film-legenda i duchowa matka niezależnych komedii romantycznych. Alvy Singer opowiada o swoim czteroletnim związku z Annie Hall. Reżyser po raz pierwszy wprowadza swoje charakterystyczne elementy: terapeutów, relacje z kobietami, ironiczny humor, jazz, neurotyczny bohater, Nowy Jork. I po raz pierwszy zadaje pytania o miłość: czemu nagle odchodzi, dlaczego nie zostaje na dłużej. Dodatkowo została rozbita chronologia, Allen zwraca się bezpośrednio do widza i pojawia się w wydarzeniach, w których nie uczestniczył. I tutaj czuć najsilniej chemię między Allenem a Diane Keaton, która zagrała rolę życia. Recenzja tutaj.

Miejsce 1. – Hannah i jej siostry (1987) – 9/10 

Zapewne wielu z Was zastanawia się, czy nie zwariowałem wybierając Hannę najlepszym dziełem Allena. Ta obyczajowa tragikomedia opowiadają o rozterkach trzech sióstr (Hannah, Lee, Holly) oraz byłego męża Mickeya, który ociera się o śmierć (podejrzenie raka) i gdy wszystko okazuje się być fałszywym alarmem, przeżywa załamanie nerwowe. Kompletna mieszanka opowieści o rodzinie, która może i przysparza czasami kłopotów, ale też może na siebie liczyć. Każdy wątek jest prowadzony w sposób wyważony, refleksyjny i przypomina prostą prawdę: z życia trzeba czerpać garściami. Cudownie jest to zagrane (Farrow, Hershey, Wiest, Allen, Caine, von Sydow), zrealizowane z dużym sercem, ciepłem oraz kolejnym zmysłem socjologa. Recenzja tutaj.

Pewnie widać to, ze jestem wielkim fanem Woody’ego Allena – człowieka zdystansowanego, ironicznego, ale też bardzo ciepłego wobec swoich postaci. Bardziej od kina kocha jazz i Nowy Jork, którego obecność jest silnie obecna w latach 70. i 80. – najlepszym okresie. Nawet jeśli nie jest ostatnio w najlepszej formie, to nie można odmówić mu pasji, konsekwencji (raz na rok kręci i scenariusze pisze w dwa tygodnie), ale potrafi czasem zaskoczyć. Czego można życzyć mistrzowi? Zdrowia i dalszej chęci tworzenia.

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz